Ulica Nawrot

Pisał od roku 1998 Maciej Cholewiński

Ulica Nawrot

Numer 55

Pierwsza za ulicą Juljusza kamienica i jaka ładna. Szara.

Rok 191o

18 stycznia, wtorek. „(p) Desperaci. Na ul. Cegielninej nr. 63 Wacław Moszczyński, roznosiciel z teatru polskiego, lat 15 w rozdrażnieniu nerwowem napił się karbolu. Nocy zaś dzisiejszej na ul. Nawrot nr. 55 Anna Gerdke, robotnica, lat 25 również w przystępie desperacyi napiła się karbolu. W obydwóch przypadkach lekarze Pogotowia niebezpieczeństwo usunęli”.

4 maja, środa. „Zaraz do wynajęcia letnie mieszkanie w Brzezinach, przy ogrodzie, miejscowość górzysta. Wiadomość: Nawrot 55 u rządcy”.

Rok 1911

23 maja, wtorek. „Szukam miejsca portyera, lub stróża. Znam polski, rosyjski i niemiecki. Wiadomość: Nawrot 55 m. 48”.

Rok 1912

24 lutego, sobota. „Sprzedam kuchenne szafki, stół, szafę, stoły, bardzo tanio. Nawrot 55”.

19 marca, wtorek. „Potrzebny zdolny czeladnik ślusarz, na roboty budowlane i gięte oraz przyjmę chłopców do terminu. Nawrot 55, A. Miazek”.

2 sierpnia, piątek. „Sklep spożywczo-dystrybucyjny zaraz do sprzedania. Wiadomość: ul. Nawrot 55 w sklepie wody sodowej”.

1o września, wtorek. „Kobietę przyzwoitą, moralną, pracującą w domu lub poza domem przyjmę na mieszkanie. Wiadomość: Nawrot 55 w sklepie z wodą sodową”.

13 grudnia, piątek. „(e) Kradzież. Do mieszkania Chaima Marguliesa przy ulicy Nawrot pod nr. 55 zakradli się za pomocą dobranego klucza złodzieje i skradli różne rzeczy wartości 25o rb. Policya, prowadząc śledztwo, aresztowała dwóch ludzi podejrzanych o popełnienie kradzieży”.

Rok 1913

8 marca, sobota. „W czwartek wieczorem zaginęła dziewczynka 5-letnia blondynka w zielonej sukience i białej chusteczce szydełkowej Janina Bąkowska, uprasza się o odprowadzenie Nawrot 55”.

15 marca, sobota. „Do sprzedania kuter duży i samowar ze stolikiem Nawrot 55 m. 27”.

15 maja, czwartek. „Sklepy dwa do sprzedania niedrogie zaraz kolonialne, targi dobre Nawrot 55 w sklepie sodowej wody”.

21 czerwca, sobota. „Marki jubileuszowe kupuję w dużych i małych ilościach. A. Biegański, Nawrot 55”.

Rok 1914

17 listopada, wtorek. „Dzień flag”. Wczorajsze zgromadzenie organizacyjne „dnia flag”, odbyć się mającego w przyszłą niedzielę, podzieliło miasto na szesnaście dzielnic. Niżej wymienieni panowie i panie raczyli podjąć się organizacyi tych dzielnic: (…) Dzielnica II-ga i Księży Młyn (…) Heidrich Reinhold, Nawrot 55 (…) Dzielnica IV-ta panie: Heidrich Berta, Nawrot 55”.

Rok 1917

6 grudnia, czwartek. „Józefa Gąsińska, Nawrot 55, zgubiła książeczkę legitymacyjną, wydaną z K.R.Ch. i M.”.

Rok 1918

Środa, 3 kwietnia. „Nagły obłęd. Juljusz Nejman, 29-letni agent policji kryminalnej, zamieszkały przy ul. Nawrot 55, nagle dostał ostrego obłędu. N. chwilowo zawieziono do zbiorni miejskiej przy ul. Konstantynowskiej nr. 68 (*)”.

Rok 192o

Z „Taryfy posesji (domów i placów) Miasta Łodzi. Imię i nazwisko właściciela”: Okno Tobjasz, Okno Szmul i Mala, małżeństwo.

Papierosy i skład tabaczny – Anna Gelber.

13 maja, czwartek. „Rower prawie nowy zaraz sprzedam. Nawrot 55, m. 41”.

Rok 1923

3 marca, sobota. „Buldog Szampion do sprzedania ul. Nawrot 55 m. 19”.

Rok 1925

18 marca, środa. „Miły zięć. 68-letnia praczka Marjanna Miłkowska, Nawrot 55 została pobitą przez zięcia w głowę tak silnie, że zawezwano lekarza pogotowia, który opatrzył ranę w 8 kom. PP.”.

1o lipca, piątek. „Poróżniła się z mężem i chciała się otruć. 28-letnia Bronisława Michalska poróżniwszy się z mężem usiłowała pozbawić się życia przez wypicie większej ilości jodyny. Przybyły na miejsce lekarz pogotowia po przepłukaniu żołądka odwiózł denatkę w stanie osłabionym do Zbiorni miejskiej”.

2o sierpnia, czwartek. „Zgubione weksle dnia 16.8 g. 8 wiecz. 1) Rzwózki, Łódź, Nawrot 55 na zlec. D. Lewkowicz pł. 12-9 na sumę 3o zł. [...] Weksle unieważnione. Uczciwy znalazca zechce zwrócić do D. Lewkowicz, Główna 54”.

9 listopada, poniedziałek. „Pańskie oko konia tuczy (n) U właściciela znanej w Łodzi cukierni przy ul. Piotrkowskiej 76, p. Karola Gostomskiego od dłuższego czasu już spostrzegano dokonywanie systematycznej kradzieży materjałów cukierniczych. Kiedy kradzieże wzrastały p. Gostomski zaczął śledzić i oto w dniu wczorajszym spostrzegł swego pracownika Pawła Prokopińskiego (Nawrot 55), który wraz z innymi pracownikami wykradał zapasy z piekarni. Powiadomiony o powyższem VIII komisarjat P.P. zajął się bliżej osobami nieuczciwych pracowników. Poszkodowany wyrządzone mu straty oblicza na sumę przeszło 5oo złotych”.

Rok 1926

3o stycznia, sobota. W. Neuman, Nawrot 55 została umieszczona na liście „zdobywców premji” w konkursie zorganizowanym przez redakcję „Expressu Wieczornego Ilustrowanego”. Wygrała korzec węgla. Niedziela, 24 listopada 1929. „Neuman Wiktorja zgubiła książeczkę Kasy Chorych wydaną w Łodzi”. Czy była żoną Juliusza Neumana?

15 marca, niedziela. „Jedenasta lista zdobywców premji czwartego „żywnościowo-dolarowego” bezpłatnego konkursu „Expressu” [Wieczornego Ilustrowanego]. Wczoraj zdobyli: [...] Po 5 kilo mąki [...] Bednarkówna Józefa, Nawrot 55”. We czwartek, 1o czerwca w siódmym konkursie Krysia Kotba wygrała szynkę.

2o marca, sobota. „ 3 kobiety w objęciach śmierci. Jedna z nich popełniła samobójstwo na cmentarzu, druga – na ulicy, trzecia – w mieszkaniu. [...] Wczoraj wieczorem, VIII kom. p.p. zawezwał telefonicznie lekarza pogotowia do 23-letniej robotnicy Reginy Błażkiewicz (Rokicińska 5o), która na ulicy Nawrot około nr. 55, targnęła się na swe życie przez wypicie pewnej dozy esencji octowej. Lekarz pogotowia po udzieleniu pomocy, odwiózł ją w stanie osłabionym do szpitala św. Józefa”.

25 marca, czwartek. „Straszne morderstwo przy ul. Nawrot. 18-letni czeladnik stolarski w bestjalski sposób pozbawił życia 11-to letniego chłopca, który był świadkiem dokonanej przez zbrodniarza kradzieży w mieszkaniu ich wspólnego chlebodawcy. Wczoraj o godzinie dziewiątej wieczorem 8 komisarjat policji, zaalarmowany został wieścią o bestjalskim mordzie popełnionym na jedenastoletnim chłopcu Aleksandrze Krawczyku, zamieszkałym w domu przy ulicy Nawrot 55. Zawiadomienie o powyższem władze śledcze wszczęły natychmiast energiczne dochodzenie. Na miejscu wypadku przybył nadkomisarz Izydorczyk, komisarz Weyer, podkomisarz urzędu śledczego Wesołowski oraz komisarz 8-go komisarjatu Jabs. Przeprowadzone energiczne śledztwo ustalić zdołało całkowicie okoliczności mordu. W r. 1915 niejaka Krawczykówna, nie mogąc znaleźć pracy na bruku łódzkim, wyjechała do Niemiec, do Chemitz, gdzie zapoznała się z Karolem Weberem, pochodzącym z Pabjanic. Po rocznej znajomości z tym młodzieńcem pani Krawczykowa urodziła syna. Weber, który obiecywał jej poprzednio, iż się z nią ożeni, dowiedziawszy się o tem, porzucił kochankę i wyjechał z polski. Krawczykówna, która dopiero wówczas zrozumiała, iż Weber ją uwiódł, nie mając zamiaru się z nią ożenić, wyjechała w ślad za nim z zamiarem odszukania kochanka. Znalazła go w roku 1918 w Warszawie. Weber, nie przypuszczając absolutnie, iż spotka ją jeszcze kiedykolwiek na drodze swego życia, nie wiedział, jak wybrnąć z sytuacji. Po dość ostrej wymianie słów Krawczykówna, która była bez środków do życia, zgodziła się, by były kochanek płacił jej na utrzymanie syna 3o złotych miesięcznie. Weber wywiązywał się jednakże z tego zobowiązania jedynie w ciągu krótkiego czasu. Krawczykówna, nie mogąc dać sobie rady na bruku warszawskim, wyjechała do Łodzi, gdzie została służącą. Wobec tego, iż nie chciano jej nigdzie przyjąć z dzieckiem, oddała je na wychowanie do majstra stolarskiego Makowskiego, zamieszkałego przy ul. Nawrot nr. 55. Dziesięcioletni chłopiec, rezolutny, nad wiek rozwinięty kształcił się w zakładzie na czeladnika i cieszył się względami swego szefa. Wraz z Krawczykiem w zakładzie tym pracował osiemnastoletni Stefan Bakalarz, zamieszkały przy ul. Franciszkańskiej nr. 1o. W dniu przedwczorajszym o godzinie siódmej wieczorem, gdy pan Makowski opuścił swój zakład, chłopcy pozostali sami. Bakalarz, korzystając z nieobecności szefa, postanowił okraść go. W jednej z szaf znalazł rzeczywiście gotówkę w ilości 16o złotych, którą schował do kieszeni. Mały Oleś, widząc to, powiedział swemu starszemu koledze, iż zawiadomi o powyższem Makowskiego. Bakalarz, widząc, iż chłopiec przez doniesienie majstrowi o kradzieży pozbawi go pracy, postanowił go unieszkodliwić. Osiemnastoletni chłopiec postanowił zamordować świadka swej kradzieży. Rzucił się więc nań i zakneblowawszy mu usta, by nie mógł krzyczeć, kilku uderzeniami noża pozbawił go życia. Nie wystarczyło to jednak. Chcąc się upewnić, iż chłopiec wyzionął ducha, uderzył go kilkakrotnie młotkiem w skroń. Osiemnastoletni zbrodniarz, po popełnieniu bestialskiego morderstwa działał całkiem spokojnie. Chcąc ukryć ślady zbrodni umieścił trupa zamordowanego chłopca w koszu, który postawił pod łóżkiem. Po wymyciu podłogi, znaczonej krwawemi śladami, zbrodniarz opuścił miejsce przestępstwa. Dopiero po kilku godzinach jeden z sąsiadów, który z powodu spóźnionej pory nie mógł już nigdzie kupić zapałek, postanowił zajść do Makowskich, by pożyczyć ich od majstra. Gdy przybył do jego mieszkania, uderzył go fakt, iż drzwi wejściowe były otwarte, a w mieszkaniu nie zastał nikogo. Przypuszczając, iż popełniona została kradzież, pobiegł do sąsiada Fogielmana, wraz z którym postanowili zbadać, co się stało w mieszkaniu Makowskich. Traf chciał, iż również p. Fogielman nie posiadał zapałek i wobec tego mieszkanie Makowskich badano po omacku. W pewnej chwili jednakże, gdy p. Fogielman sięgnął do kieszeni po chusteczkę, wypadły mu z kieszeni zapałki. Uradowany nachylił się, by podnieść. Nagle z ust jego wydarł się okrzyk przestrachu. Miast zapałek dotknął bowiem zimnej dłoni trupa zamordowanego chłopca. Dwaj sąsiedzi, opanowani przestrachem, znaleźli po chwili zapałki. Gdy zapalili światło oczom ich przedstawił się krew ścinający w żyłach widok. Oto z kosza, który znajdował się pod łóżkiem, była wysunięta zakrwawiona ręka. Gdy wydobyli kosz, ukazała się im postać bestjalsko zamordowanego chłopca. Dwaj sąsiedzi, zorjentowawszy się w sytuacji, zawiadomili o powyższem władze śledcze, które in gremio zjechały na miejsce wypadku. Podczas szczegółowego dochodzenia prowadzonego w mieszkaniu komisarz Weyer znalazł w jednym z pokojów zakrwawiony młot. Daktyloskopijne badania wykryły na nim odciski palca. Dopiero o godzinie 9.3o powróci do mieszkania pan Makowski, który nie wiedział o niczem. Majster poinformował władze śledcze, iż w mieszkaniu swem pozostawił, prócz zamordowanego, czeladnika swego, Bakalarza. Natychmiast po zdobyciu tej informacji udało się kilku policjantów na ulicę Franciszkańską 1o, gdzie zamieszkiwał Bakalarz. Morderca, po dokonaniu straszliwego czynu udał się na spoczynek. Gdy policjanci obudzili go ze snu wypierał się wszystkiego. Mimo to Bakalarza aresztowano i odstawiono do urzędu śledczego. Wzięty w krzyżowy ogień pytań przyznał się do popełnienia zbrodni i opowiedział szczegółowo okoliczności mordu, nie przyznając się jedynie do kradzieży pieniędzy. Osiemnastoletni zbrodniarz stanie niebawem przed sądem doraźnym. as.”. Środa, 21 kwietnia. „ Sąd doraźny nad 18-letnim Stefanem Bakalarzem. W piątek dnia 23 b.m. odbędzie się w łódzkim sądzie okręgowym rozprawa w trybie doraźnym przeciwko 18-letniemu Stefanowi Bakalarzowi, oskarżonemu oto, że w dniu 2o marca działając świadomie w chęci zysku dokonał rabunku 165 zł. z mieszkania Krawczyków przy ulicy Nawrot nr. 55 i zabił uprzednio 9-letniego Aleksandra Karwczyka zadając mu uderzenie młotkiem w głowę a następnie cięcie w gardło. Sądowi przewodniczyć będzie prezes s.o. Bronisław Witkowski w asystencji sędziów Bolesława Wilkowskiego i Antoniego Ilinicza. Oskarżenie wnosi prokurator kameralny Tadeusz Witold Krychowski, broni Mec. Goldring, pióro sekretarskie dzierży aplikant Stefan Łasku. Oskarżonemu grozi kara śmierci”. Sobota, 24 kwietnia. „ Na śmierć przez rozstrzelanie skazany został 18-letni zbrodniarz, Stefan Bakalarz. Zwyrodniały chłopiec spokojnie opowiedział sądowi przebieg potwornego mordu. Obłąkańczy śmiech oskarżonego rozległ się na sali po ogłoszeniu wyroku. Wieść o strasznem morderstwie, popełnionem na osobie jedenastoletniego chłopca, Aleksandra Krawczyka, przez starszego kolegę jego Stefana Bakalarza wstrząsnęła Łodzią do głębi. Nic też dziwnego, że w dniu wczorajszym, w dniu w którym miał się rozegrać ostatni akt tragedii, sala sądowa i korytarze były wypełnione żądną emocji publiczności. Kiedy po całym szeregu perypetji, po utorowaniu sobie wąskiego przejścia wśród zwartego kilkutysięcznego tłumu, oblegającego gmach sądowy, dostałem się na górne kurytarze, zostałem momentalnie pochwycony przez żywą falę ludzką, wessany, wtłoczony, zadany na jej łaskę i niełaskę. Długą znęcano się nad mojemi żebrami, aż wreszcie dostałem się na salę obrad, wypełnioną już po brzegi. Oskarżonego jeszcze nie wprowadzono, korzystam więc z okazji i rozglądam się po sali. Widzę kłębowiska różnych twarzy. Są wśród nich sympatyczne i mniej miłe i odstręczające, ładne, brzydkie i monstrualne, ale na wszystkich tych twarzach, należących do ludzi najrozmaitszych sfer, ugrupowań, wyznań i narodowości maluje się wielka ciekawość… ciekawość tego, co się za chwilę na tej sali ma spełnić. W kącie na pierwszej ławce widzę dwie kobiety w żałobie. Dwie matki. Jedna – młodsza jest matką zamordowanego Krawczyka – druga – mordercy Bakalarza. Obie popłakują zcicha, wycierając sobie opuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy. Dwie osierocone matki… Nie znały się przedtem, nigdy się nie widziały, zbliżyło ich dopiero wspólne nieszczęście. Patrzą na siebie i mimowoli we wzroku jednej z nich wyczuwam niemy ale wyraźny zarzut: „Ależ wychowała swego syna!”. Wychowałaś go na zbrodniarza, mordercę mego jedynaka… Morderca. Wreszcie wprowadzają oskarżonego. Wchodzi w otoczeniu 4 policjantów i 8 żołnierzy, tak, że nie widzę jego twarzy. Spostrzegam tylko, że jest niskiego wzrostu, szczupły, nosi dobrze skrojone ubranie granatowe, z kieszeni którego wygląda wyrzucona z fantazją chusteczka jedwabna. Siada, żołnierze i policja ustawiają się po bokach ławy oskarżonych. Teraz widzę wyraźnie jego twarz, miła, sympatyczna, o subtelnie rzeźbionych rysach i regularnym nosie. Uczesany jest bez zarzutu z przedziałem na boku. Ogarnia mnie wrażenie na widok jego niewinnej buzi, że wpadłem przez omyłkę na jakąś inną salę. Nie chce mi się wprost wierzyć, że ten ładny, wymuskany chłopczyk, siedzący vis a vis mnie jest właśnie tym bestjalskim, wyrafinowanym mordercą. Siedzi teraz spokojnie na ławie oskarżonych i ogląda się na wszystkie strony. Uśmiecha się zlekka na widok matki, kolegów, spogląda ze zdziwieniem na obecnych. W jego biednej, skołatanej głowinie cisną się rozmaite myśli: Poco oni tu przyszli? Co ich sprowadza do tej sali? Sąd idzie. Jego smętne dumania przerywa donośny dźwięk dzwonka. – Sąd idzie proszę wstać! Wchodzi komplet sędziowski. Wchodzą trzej ludzie, którzy za chwilę mają wydać wyrok na tego malca, siedzącego opodal nich na ławie oskarżonych, wchodzą powolnym krokiem na salę. Przewodniczący spokojnym ruchem nakłada binokle, i spogląda na podsądnego, który się blado uśmiecha. – Imię i nazwisko? – Stefan Bakalarz… - Wiek? – 18 lat… - Urodzony w Łodzi, katolik? – Tak. Przewodniczący miarowym głosem odczytuje akt oskarżenia. Chłopiec siedzi nieruchomo, oczyma wodzi po sali, chwilami uśmiecha się… Przewodniczący: - Czy podsądny przyznaje się do winy? Oskarżony: (pewnym głosem). – Tak! Przewodniczący: - Jakie względy kierowały podsądnym w chwili popełnienia zbrodni? – Chciałem zdobyć pieniądze… - Czy podsądny widział gdzie Makowski chowa pieniądze? – Raz widziałem że chowa je do skrzynki. – Niech podsądny opowie w jakich okolicznościach została popełniona zbrodnia. Z uśmiechem na ustach. Byłem u Makowskiego kilka godzin. W mieszkaniu był tylko Makowski i mały Krawczyk, który się bawił na podłodze. O godz. 5 Makowski dał mi 2 złote, żebym kupił wódki. Przyniosłem pół butelki, któreśmy wypili. O godz. 5 i pół Makowski wyszedł na miasto po próbki na obicia meblowe. Wtedy wpadł mi do głowy ten pomysł i już… Przewodniczący: - Jak to było z tym młotkiem? Oskarżony: - Krawczyk siedział na podłodze i rozcinał kartki śpiewnika. Podszedłem do skrzyni i wziąłem ciężki młotek do ręki. Przewodniczący: (pokazując ciężki młot żelazny). – Ten? Oskarżony: Tak, ten. Więc wziąłem ten młotek i uderzyłem Krawczyka w głowę. Przewodniczący: - Gdzie, proszę pokazać? Oskarżony: - (pokazując miejsce za uchem). – O tutaj. Uderzyłem go tak mocno, że upadł i zalał się krwią. Przewodniczący: - Czy leżącego biliście również? Oskarżony: - Owszem, uderzyłem go jeszcze 5 razy tym samym młotkiem. Na sali ogólne zdumienie. Nikt nie może zrozumieć, że ten chłopczyk mówi z takim spokojem wyrafinowanego zbrodniarza o swym bastjalskim czynie. Przewodniczący: - A potem? Oskarżony: - Potem wyjąłem mu z ręki nóż i wbiłem mu go w szyję, tuż koło arterji (pokazuje ręką). Przewodniczący: - Dlaczego podsądny to zrobił? Oskarżony: - Bo go chciałem zabić, dlatego, że mi przeszkadzał!! Na sali ogólne poruszenie, jakaś panienka mdleje, w oczach kobiet – łzy matka Krawczyka wybucha płaczem. Przewodniczący: - Potem co? Oskarżony: (Z uśmiechem) – Potem otworzyłem dłutkiem zamek przy skrzynce i wyjąłem 165 złotych oraz zegarek. Przewodniczący: - A co z Krawczykiem? Oskarżony: - Włożyłem jego ciało do kosza i podsunąłem pod łóżko. Myślałem, że nikt tego nie znajdzie. Przewodniczący: - Co oskarżony zrobił z rzeczami? Oskarżony: - Kiedy wracałem od Krawczyka przypomniałem sobie, że rzeczy mogą mię zdradzić. Wobec tego wyrzuciłem koszule i chustki za płot przy szpitalu Anny Marji, zegarki zaś – do klozetu na ul. Targowej. Przewodniczący: Dokąd podsądny poszedł potem? Oskarżony: - Udałem się do kolegi mego Pawłowskiego. Ponieważ w biurze go nie było, poszedłem do mieszkania. Przewodniczący: - Poszedłem? Oskarżony: To jest, chciałem powiedzieć pojechałem. Przewodniczący: - Ile oskarżony zapłacił za dorożkę? Oskarżony: Nie pamiętam, dałem zdaje się kilka pięciozłotówek. Potem z kolega pojechałem na spacer i zaproponowałem, żebyśmy się udali do znajomej. Przewodniczący: - Co to za jedna? Oskarżony: - Ot, taka dziewucha… Kolega nie chciał iść do niej, bo tłumaczył się, że jej nie zna… Poszedłem do niej, to jest do prostytutki… Przedtem wypiłem 3 szklanki wina w restauracji. Potem zaś poszedłem spać. Przewodniczący: - Czy oskarżony dobrze spał? Oskarżony: - Jak zwykle, bardzo dobrze. Zdumienie na sali było powszechne… Każdy myślał: „Ten malec sam sobie kopie grób”. Kopał go sobie faktycznie, temi rękami, któremi zamordował Krawczyka. Przewodniczący: - Co się stało z getrami podsądnego? Oskarżony: Wyrzuciłem je, bo były na nich ślady krwi. Wyczerpany długiem mówieniem Bakalarz siada. Poprawia sobie włosy i uśmiecha się przyjaźnie do wszystkich. Następuje badanie świadków. Wszyscy zeznają pod przysięgą. Pierwszy zeznaje poszkodowany Makowski. W krótkich słowach opisuje ten 6o-letni staruszek z mocno czerwonym nosem, krytyczny dzień. Do sprawy nic nowego nie wnosi. Matka żąda zemsty. Dalej zeznaje matka Krawczyka, niska, niemłoda już kobieta w żałobie. Mówi wolno, przerywając co chwila, łzy ją duszą i nie pozwalają kończyć zaczętego zdania. – Od pierwszej chwili swego życia był mój synuś nieszczęśliwy… urodził się pod złą gwiazdą… nie miał ojca… Rok temu oddałam go na wychowanie Makowskiemu… Opiekował się nim jak własnem dzieckiem, aż tu przyszła jakaś zbrodnicza ręka, która mi tę pociechę usunęła ze świata… Panowie sędziowie! Nie pozwólcie przelewać niewinnej krwi! Pomścijcie mego sy… sy…neczka! Na sali słychać płacz kobiet. Bakalarz pobladł lekko, ale siedzi spokojnie. Z zeznań kolegi Edmunda Nowakowskiego, dowiadujemy się, że krytycznego wieczoru Bakalarz miał się wyrazić: - Dziś jestem wesoły, dziś będę się bawił! Przewodniczący zarządza 1o minutową przerwę. Po przerwie następuje przemówienie prokuratora Krychowskiego i obrony (z urzędu) Mec. Goldringa – i sąd udaje się na naradę. Oskarżonego wyprowadzają z sali. Zbliżam się do różnych grupek, debatujących żywo nad wyrokiem. Wszędzie słyszę jedno i to samo głośne słowo: Śmierć! O godz. 2.3o komplet sędziowski wchodzi na salę. Następuje przedostatni akt tragedji… Wyrok. W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej… postanawia skazać Stefana Bakalarza, lat 18 na karę śmierci przez rozstrzelanie! Patrzę na malca… - Jest śmiertelnie blady i chwieje się na nogach. Nagle martwą ciszę przerywa okrzyk matki skazańca: - Syneczku mój, o Jezu, nie… nie… syneczku! Skazaniec spogląda na matkę i nagle wybucha obłąkańczym, mrożącym krew w żyłach śmiechem. Wyprowadzają go z sali. Sa rzeczy na śmiecie, których się nie zapomina… Wiem z góry, że przez całe Zycie pamiętać będę rozpaczy krzyk nieszczęsnej matki i obłąkańczy śmiech 18-letniego mordercy. (W) Jak się dowiadujemy, wczoraj, o godz.. 11-ej wieczorem nadeszła do łódzkiego urzędu prokuratorskiego depesza zawiadamiająca, iż p. prezydent Rzplitej skorzystał z przysługującego mu prawa łaski i darował skazańcowi życie”. Bakalarz karę ciężkiego więzienia odsiadywał w więzieniu Świętokrzyskim.

21 czerwca, poniedziałek. „ Psie figle. Znów fałszywe alarmowano pogotowie. Wczoraj w godzinach wieczornych do 8 komisarjatu policji przybył jakiś jegomość, który zwróci się do dyżurnego przodownika z prośbą, czy nie mógłby skorzystać z telefonu, gdyż chodziło mu o zawezwanie pogotowia. Osobnik ten, zawiadomiwszy pogotowie miejskie, iż w jednym z mieszkań w domu przy ul. Nawrot 55, otruła się jakaś kobieta, oddalił się szybko. Gdy karetka pogotowia przybyła pod wskazany adres okazało się, iż w domu tym nie wydarzył się żaden nagły wypadek. O powyższem zawiadomiono policję, która zajęła się energicznie wyświetleniem zagadkowej historji”.

26 czerwca, sobota. „ Hajże na VIII komisarjat. Awanturnicza wyprawa pięciu rycerzy kieliszka skończyła się całkiem pacyfikacyjnie. Pięciu przyjaciół: Franciszek Klajnert (Rajtera 1o), Edmund Michalski (Fajfra nr. 6), Adam Greba (Targowa 24), Stefan Dudek (Przędzalniana 17) i Feliks Widawski (Zielona 13), racząc się wczoraj obficie wódeczką, biadali nad dolą szóstego kolegi Jana Urbaniaka, którego zatrzymano w komisarjacie, gdyż po pijanemu awanturował się na ulicy. Gdy towarzystwo było już po kilkunastu kieliszkach jeden z nich oświadczył kolegom, iż, jako przyjaciele aresztowanego, winni go wybawić z opresji. Projekt ten zdobył uznanie całej piątki. Trzymając się pod ręce ruszyli na zdobycie 8 komisarjatu, gdzie odsiadywał w areszcie Urbaniak. Gdy znaleźli się w lokalu policyjnym opanowani szałem pijackim poczęli się dobijać do drzwi aresztu. Zostali aresztowani”.

Rok 1928

24 lutego, piątek. „Około godziny 12 wieczorem w mieszkaniu własnem otruła się jodyną 3o letnia Eleonora Grabska, bezrobotna. Lekarz Pogotowia Ratunkowego po udzieleniu pomocy pozostawił Grabską na miejscu. Przyczyną tragicznego kroku desperatki brak środków do życia”.

8 listopada, czwartek. „Nieszczęśliwy wypadek. Wczoraj na schodach przy ul. Piotrkowskiej 132 upadła tak nieszczęśliwie 56-letnia Emilja Bachobuska, zamieszkała przy ul. Nawrot 55, ulegając złamaniu lewego uda. Lekarz Pogotowia przewiózł ją do szpitala św. Józefa. (p)”.

Rok 1929

3 listopada, niedziela. „Okazyjnie do sprzedania 5 sobolowych skórek i złoty zegarek męski z dewizką. Zgłoszenia do 5. 11. 1929, 2 – 4 po poł., Makowski”.

2o grudnia, piątek. „Przymusowe licytacje. Magistrat M. Łodzi – Wydział Podatkowy, niniejszem podaje do wiadomości, że w dniu 7 stycznia 193o r. między godz. 9-tą rano a 4-tą po południu odbędą się przymusowe licytacje ruchomości u niżej wymienionych osób za niewpłacone podatki: [...] 236. Trautman J., meble”.

Rok 193o

22 kwietnia, wtorek. Juliusz Neuman został opiekunem społecznym mianowanym przez Radę Miasta. Czy był mężem Wiktorii Neuman?

Rok 1931

7 maja, czwartek. „Budka do wynajęcia, nadaje się na każdy interes. Józef Kurzawa”.

22 grudnia, wtorek. „ Z siekierą w ręku po jałmużnę. Krwawa zbrodnia żebraczki. Zadała chorej kobiecie osiem ciosów siekierą. Pierwsza kobieta przed łódzkim sądem doraźnym . W domu przy ul. Nawrot 55, mieszkanie na pierwszem piętrze, oznaczone numerem 14-ym, zajmuje małżeństwo: Józef i Franciszka Czarnekowie, oraz córka ich, 22-letnia Józefa z mężem swoim Romanem Zdankiewiczem i 5-letnim synkiem Jerzym. Wczorajszego popołudnia obaj mężczyźni udali się po zakupy do miasta, zaś Józefa Zdankiewicz wyniosła przy pomocy dozorcy, Bronisława Zientali, kanapę na podwórze, aby ją wytrzepać. Towarzyszył matce mały Jurek. 51-letnia Franciszka Czarnek, cierpiąc na astmę i ogólne przeziębienie, została w łóżku. Aby nie zmuszać matki do otwierania drzwi Józefa Z. nie zamknęła ich na klucz, w przypuszczeniu, że mąż i ojciec wkrótce powrócą do mieszkania. Po wytrzepaniu kozetki wniesiono ją na korytarz, przed drzwi mieszkania, poczem Zientala zamierzał zejść na dół, zaś Józefa Zdankiewicz weszła wraz z synkiem do pokoju, gdzie spostrzegła jakąś kobietę, grzebiącą w szafie oraz matkę, spoczywającą bezładnie na łóżku. Młoda kobieta podniosła alarm, wskutek czego plądrująca w szafie niewiasta rzuciła się na nią z młotkiem w ręku. Zdankiewiczowa chwyciła obcą za rękę, trzymając okrwawiony młotek. Między obydwu kobietami wywiązała się walka przyczem mały Jurek uczepił się spódnicy nieproszonego gościa krzycząc przeraźliwie; obca kopnęła malca, aż potoczył się pod ścianę. Na podniesiony w ten sposób alarm dozorca zawrócił ze schodów, oraz nadbiegł sąsiad Czarników, krawiec Zetman Fogelman. Obaj mężczyźni obezwładnili szamocącą się kobietę, którą aresztowali policjanci, zawezwani z mieszczącego się w przeciwległym domu VIII komisarjatu. Do bezprzytomnej Franciszki Cz. zawezwano lekarza pogotowia, które przewiozło nieszczęśliwą do szpitala św. Józefa. Lekarz stwierdził u Czarnekowej 8 ran ciętych i tłuczonych, zadanych tępem i ostrem narzędziem w głowę i twarz. Zatrzymaną okazała się 39-letnia żebraczka z pod Łowicza, Stefanja Stejkowska. Stejkowska przyznała się, że przyszła do mieszkania Czarneków po jałmużnę. Leżąca w łóżku kobieta oświadczyła, że ofiaruje coś innym razem, gdyż obecnie nie może wstać. Żebraczka oświadczyła: „To lepiej!”, podeszła do łóżka i uderzyła leżącą wyjętym z zanadrza młotkiem, zaopatrzonym z drugiej strony w siekierkę. – Postanowiłam zrobić dobry interes – mówiła w komisarjacie zbrodniarka – nie biłabym tyle razy, gdyby chora nie krzyczała. Musiałam bić, aż się uspokoiła. Zbrodniarka nie zdołała nic zrabować. Dochodzenie przeciwko Stejkowskiej podjęto w trybie doraźnym. Jest to pierwsza kobieta, stająca przed sądem doraźnym w Łodzi, a bodajże i w Polsce. Żebraczkę – zbójczynię osadzono na razie w areszcie przy urzędzie śledczym”. Wtorek, 5 stycznia 1932. „ Żebraczka-morderczyni stanie przed sądem zwykłym. [...] Czernikowa po dłuższej kuracji pozostała przy życiu. W toku dochodzenia ustalono, że żebraczka przyszła do mieszkania swej ofiary jedynie po jałmużnę. Dopiero na widok znacznej kwoty, jaką ujrzała w portmonetce Czernikowej [!], oraz narzędzia zbrodni młotka, który leżał na piecu tuż przy niej, nasunęła się jej myśl o zbrodni i rabunku, którą też błyskawicznie zrealizowała. Wobec takiego wyniku dochodzenia, prokurator przy sądzie okręgowym w Łodzi dr. Markowski powziął decyzję o przekazaniu sprawy Stejkowskiej sądowi zwykłemu. Akta zostały przesłane już sędziemu śledczemu, który prowadzi obecnie śledztwo w trybie zwykłym”. Niedziela, 2o marca 1932. „ Uprawomocnienie wyroku na kobietę-bandytkę. W dniu wczorajszym upłynął termin zgłoszenia zapowiedzi apelacji przez urząd prokuratorski w stosunku do skazanej przez sąd okręg. na 5 lat ciężkiego więzienia Heleny Stójkowskiej, która w celach rabunkowych usiłowała zamordować Franciszkę Czernik [właśc. Czarnek] w mieszkaniu jej przy ul. Nawrot 55. Ze względu na to, że urząd prokuratorski nie zapowiedział apelacji, wyrok w stosunku do Stójkowskiej uprawomocnił się. (p)”.

Rok 1934

13 stycznia, niedziela. „Jasnowidz Osowicki z Warszawy pozostał - przyjmuje honorarjum od złotego. Nawrot 55, m. 9, front, wejście nie krępujące”.

Rok 1937

Mieszkali: Białecki Józef, kupiec; Kobyłka Władysław, szewc; Kocięba Sabina, buchalter; Kozerski Stanisław, inkasent; Tyrke Leon, rymarz.

Rok 1939

Mieszkali: Blachiński Leon, konduktor KEŁ; Cegieła Irena ekspedientka; Czaplińska Kazimiera i Wanda krawcowa, Drzymałkowski Boruch kupiec, Franciszka Trzaskalska, położna; Kamiński Aleksander, tapicer - dekorator; Machniewski Marian, szewc (ojciec Tadeusza?); Misiak Stanisław, ogrodnik; Owczarek Zygmunt, malarz; Szwarc Jankiel, kupiec; Śliwińska Zuzanna, hafciarka; Świderek Cecylia, nauczycielka; Wieczorek Salomea, urzędniczka i Bolesław - emeryt; Zeller Eugeniusz, księgarz.

15 kwietnia, sobota. „Nakazy płatnicze na państwowy podatek przemysłowy od obrotu za lata 1935, 1936, 1937. Nr. ks. bier. 1332 Leśniewicz Kornelia, Nawrot 55”.

Rok 1946

2 lutego, sobota. „List gończy. Komenda Milicji Obywatelskiej m. Łodzi wzywa wszystkich, któryby znali miejsce pobytu Tadeusza Machniewskiego [syn Mariana?], sprawcę napadu i morderstwa dwóch milicjantów w dniu 26 stycznia br. przy ul. Żeromskiego 39 o natychmiastowe zawiadomienie najbliższe, posterunku Milicji Obywatelskiej. Machniewski, ur. w Łodzi – 1921 r. był studentem Igo roku prawa Uniwersytetu Łódzkiego, zamieszkiwał w Łodz, przy ul. Nawrot 55. Komendant Milicji”.

17 kwietnia, środa. „Ogłoszenie. Sąd Grodzki Oddział Krany podaje do publicznej wiadomości, że [...] R. 2472/45 Ferworn Olga, l. 36, Nawrot 55 [...] zaliczeni do grupy uprzywilejowanej przez okupanta złożyli wnioski o rehabilitację. W związku z tym i na podstawie art. 13 Ustawy z dnia 6 maja 1945 r. (Dz.U.R.P. Nr 17/45 poz. 96) wzywa się wszystkie osoby, które wiedzą o szkodliwej działalności wnioskodawcy, względem Narodu Polskiego, aby o tym doniosły natychmiast Oddziałowi Karnemu Sądu Grodzkiego w Łodzi, Plac Dąbrowskiego 5, pokój 15. Łódź, dnia 18 kwietnia 1946. Przewodniczący Oddziału Karnego Sędzia: (M. Gołąb)”.

18 grudnia, środa. „Samochód zapalił się na ulicy. Na ulicy Nawrot przed domem nr 55 samochód ciężarowy nr. C 395o8 należący do Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych Zjednoczenie Państwowe Gorzelni Rolniczej przy ul. Piotrkowskiej 39, prowadzony przez szofera Władysława Rutkowskiego (Miedziana 18) stanął w płomieniach. Przyczyną pożaru był defekt w karburatorze. Samochód został częściowo uszkodzony”.

Rok 1946

„Kontrolny spis uprawnionych do głosowania w Głosowaniu Ludowym”: Anus Józef (ur. 5.1o.192o, robotnik, zameldowany 27.5.1945), Bartosik Klara (ur. 31.5.1894, tkaczka, zameldowana 27.5.1945), Bartosik Franciszek (ur. 29.4.1878, tkacz, zameldowany 27.5.1945), Bartosik Alina (ur. 29.9.1922, robotnica, zameldowana 25.6.1945), Barski Tadeusz (ur. 17.4.19o9, [nieczytelne], zameldowany 27.5.1945), Bonacka Jadwiga (ur. 9.7.1912, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Białas Hermina (ur. 16.2.1923, urzędniczka, zameldowana 1o.9.1945), Czaplińska Kazimiera (ur. 14.2.188o, szwaczka, zameldowana 27.5.1945), Doradzińska Zofia (ur. 1o.3.1921, „próbiarka”, zameldowana 18.9.1945), Grochulska Janina (ur. 19.1.19o9, bez zawodu, zameldowana 27.5.1945), Goliszewski Stanisław (ur. 17.3.1882, majster [nieczytelne], zameldowany 27.5.1945), Gałęska Krystyna (ur. 5.4.192o, studentka, zameldowana 2.1.1946), Chalecki Piotr (ur. 18.1o.19o7, krawiec, zameldowany 15.12.1945), Chalecka Zofia (ur. 27.5.19o4, przy mężu, zameldowana 15.12.1945), Jeziorska Helena (ur. 14.5.191o, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Jędrzejewska Maria (ur. 2.7.19o4, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Kobyłka Władysław (ur. 3o.3.19o9, szewc, zameldowany 27.5.1945), Kobyłka Antonina (ur. 7.8.19o2, tkaczka, zameldowana 27.5.1945), Kostrzewa Jadwiga (ur. 8.1o.191o, gospodyni domowa, zameldowana 27.5.1945), Kostrzewa Roman (ur. 1.1.1913, nauczyciel, zameldowany 11.8.1945), Kostrzewa Jadwiga (ur. 4.5.19o9, nauczycielka, zameldowana 11.8.1945), Kamiński Aleksander (ur. 14.6.1896, tapicer – dekorator, zameldowany 27.5.1945), Kołodziej Józefa (ur. 15.12.19o8, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Koniarek Józef (ur. 9.3.1914, młynarz, zameldowany 8.4.1946), Koniarek Janina (ur. 13.8.1921, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Łagoński Stefan (ur. 17.6.188o, tkacz, zameldowany 27.5.1945), Machniewski Marian (ur. 29.6.1889, szewc, zameldowany 27.5.1945), Machniewska Bronisława (ur. 22.8.1891, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Machniewska Helena (ur. 1o.1o.1916, krawcowa, zameldowana 27.5.1945), Mikołajewski Marian (ur. 12.8.1912, szewc, zameldowany 27.5.1945), Mikołajewska Janina (ur. 2o.6.1912, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Malinowska Józefa (ur. 17.12.1895, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Niewiadomska Maria (ur. 6.1.187o, bez zawodu, zameldowana 27.5.1945), Owczarek Zygmunt (ur. 23.9.19o9, malarz, 27.5.1945), Owczarek Waleria (ur. 12.5.1913, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Owczarek Maria (ur. 8.9.1877, przy synu, zameldowana 27.5.1945), Raczyńska Jadwiga (ur. 6.9.1869, przy dzieciach, zameldowana 27.5.1945), Raczyńska Bronisława (ur. 16.3.1894, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Raczyńska Janina (ur. 11.4.1925, kucharka, zameldowana 27.5.1945), Rogowska Halina (ur. 11.4.1925, bez zawodu, zameldowana 15.12.1945), Stegliński Tadeusz (ur. 24.1o.1919, cholewkarz, zameldowany 27.5.1945), Szer Zenon (ur. 6.2.19o8, tramwajarz, zameldowany 27.5.1945), Szer Józefa (ur. 24.1.1916, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Świderek Cecylia (ur. 12.1o.19o4, nauczycielka, zameldowana 27.5.1945), Stemperska Konstancja (ur. 2o.7.19oo, bez zawodu, zameldowana 27.5.1945), Sierzchała Zenon (ur. 14.11.1912, dziewiarz, zameldowany 27.5.1945), Sierzchała Antonina (ur. 11.6.1916, rewidentka, zameldowana 27.5.1945), Tadej Stanisław (ur. 19.9.1896, robotnik, zameldowany 27.5.1945), Tadej Agnieszka (ur. 21.1.19o3, dozorczyni domu, zameldowana 27.5.1945), Tarkowska Olga (ur. 3o.5.192o, bez zawodu, zameldowana 27.5.1945), Wieczorkiewicz Mieczysław (ur. 1.1. 1913, biuralista, zameldowany 27.5.1945), Wieczorkiewicz Anna (ur. 2o.7.1914, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Wieczorek Józefa (ur. 18.3.188o, przy dzieciach, zameldowana 27.5.1945), Waśkiewicz Piotr Konrad (ur. 26.11.19o1, malarz, zameldowany 27.5.1945), Waśkiewicz Kazimiera (ur. 2.2.1893, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Zawierka Ludwik (ur. 12.11.19o1, technik tkacki, zameldowany 1.12.1945), Zawierka Maria (ur. 22.3.19o5, kupcowa, zameldowana 27.5.1945), Zdunkiewicz Józefa (ur. 15.1.19o8, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Zboiński Nikodem (ur. 24.9.1886, szczotkarz, zameldowany 27.5.1945), Zboińska Wacława (ur. 22.8.1891, przy mężu, zameldowana 27.5.1945), Zając Józefa (ur. 4.2.1895, robotnica, zameldowana 27.5.1945), Zdolińska Czesława (ur. 21.2.19o6, pracownica drukarni, zameldowana 27.5.1945), Zbrożek Stefania (ur. 25.1.1893, przy mężu, zameldowana 27.5.1945).

Rok 195o

22 sierpnia, wtorek. „Dwaj mordercy staną przed sądem. Dnia 27 ub. miesiąca zamordowany został w Łodzi Henryk Doradziński (Nawrot 55). Zabójcy dokonali zbrodni zadając ofiarze 3o uderzeń w głowę i szyję młotkiem i pogrzebaczem. Po zrabowaniu znalezionych przy Doradzińskim 6 tys. złotych mordercy zbiegli. W toku przeprowadzonego przez władze bezpieczeństwa dochodzenia okazało się, że zabójstwa dokonali dwa złodzieje ze Szczecina, którzy przyjechali do Łodzi w celach rabunkowych. Są to: Jerzy Urlich i Stanisław Karmosz. Wkrótce staną oni przed Sądem w Łodzi”.

Rok 1959

Mikołajewski Marian, zakład cholewkarski, tel. 2168o. Wysokiński A., tel. 2oo26. Zawierka Longin, zakład cukierniczy, tel. 392o5.


Kolejne numery: