Ulica Nawrot
Numer 15
Dom narożny, dość wąski. Patrząc od frontu, po swojej lewej ręce ma kiosk z gazetami stojący na rogu ulicy. Sklepy zawsze puste i zakurzone. Widać nieszczęśliwe dla interesów miejsce. Na elewacji, pomiędzy pierwszym i drugim piętrem cztery kartusze. W dwóch portret dziewczynki.
Rok 19o7
11 lutego, poniedziałek. „Przed wyborami. Komitet wyborczy koncentracyjny zwołał wczoraj w gmachu teatru Wielkiego (Sellina), o godzinie 11 rano zebranie przedwyborcze z udziałem prawyborców wszystkich czterech okręgów. Wielka sala teatralna wypełniła się szczelnie. Przed gmachem podobno wiele jeszcze osób napróżno wyczekiwało na wpuszczenie do środka. Wśród zebranych, przeszło 4ooo osób – przeważną większość stanowili robotnicy i stan średni. [...] Zamykając zebranie, przewodniczący dr. Bondy oznajmił zgromadzonym, że termin wyborów wyznaczono na dzień 18 lutego. Ponieważ do obecnej chwili wielu prawyborców nie zgłosiło się do biur po karty legitymacyjne, nawoływał zgromadzonych, aby śpieszyli się dopełnić ten obowiązek obywatelski. Nadmienił przytem, ze komitet koncentracyjny otworzył cztery biura informacyjne, w których udzielane będą wszelkie wskazówki, dotyczące procedury wyborczej oraz, gdzie znajdą gotowe listy kandydatów ma wyborców. Biura te znajdują się: przy ulicy Widzewskiej № 26 (dla prawyborców I i II-go okręgu), przy ul. Nawrot № 15 (dla III okręgu) i Piotrkowska № 181 (dla IV okręgu). Komitet organizacyjny wydał następująca odezwę. Obywatele! Dnia 7-go lutego na posiedzeniu łódzkiego Komitetu wyborczego zjednoczenia stronnictw narodowych, postawiona została kandydatura na posła z naszego miasta – adwokata przysięgłego Aleksandra Babickiego. Po ustaleniu tej kandydatury, przedstawiciele Demokracyi Narodowej, Polskiej Partyi Postępowej, bezpartyjni, oraz delegaci partyi Konstytucyjno-Liberalnej, ułożyli listy wyborcze, które ponieść macie do urny. [...] Obywatele, oto wyborcy Wasi! [...] III-ci okręg (wyborców 21). 117 Ast Karol, syn Augusta, fabrykant. 131. Babicki Aleksander, syn Aleksandra, adwokat. 186 Bartczak Antoni syn Wawrzyńca, rzemieślnik. 441 Bondy Ludwik syn Leopolda, lekarz. 5551 Fidler Teodor syn Henryka, wł. domu. Gall Rudolf, syn Gustawa, właściciel zakładu koszyk. [patrz Nawrot 4] 1518 Gołkont Jan syn Wincentego, adw. 17o8 Grop Fryderyk syn Fryderyka, nauczyciel. 1263 Hoppen Antoni syn Jana, urz. kolei. 2743 Kkozłowski Karol syn Stanisława, adw. 3227 Leśniewski Jan syn Edmunda, urzędnik banku. 3688 Meisner Emanuel syn Emanuela, właściciel domu. 4165 Ostrowski Kazimierz syn Zygmunta, urzędnik kasy. 4714 Rząd Antoni syn Marcina, lekarz. [patrz Nawrot 13] 2148 Sanne Paweł syn Augusta, dyr. banku. Triebe Juliusz syn Fryderyka, fabr. 764 Watten Ignacy syn Adolfa, lekarz. 824 Wende Karol syn Henryka, majster ślusarski. 2o49 Żelazowski Antoni syn Ferdynanda, adwokat. 5895 Zirlker Henryk Edward syn Marcina, nauczyciel [...]”.
Rok 19o8
15 lutego, sobota. „Do sprzedania fabryka wody sodowej, egzystująca lat 2o, na dogodnych warunkach. Wiadomość w sklepie, Nawrot № 15”.
Rok 1912
9 listopada, sobota. „(e) Schwytanie złodzieja zawodowego. Wczoraj o godz. 8 rano, do jednego z mieszkań w domu № 1o przy ul. Cegielnianej począł dobierać się złodziej. Gdy spostrzegł nadchodzącego stróża domu, złodziej począł uciekać, lecz go schwytano na rogu ulicy Wólczańskiej i odprowadzono do cyrkułu. W aresztowanym poznano 22-letniego Eugeniusza Kasprzaka. Znalezione przy nim wytrychy i inne narzędzia złodziejskie świadczyły o jego rzemiośle. Po przeprowadzeniu śledztwa okazało się, że Kasprzak był sprawcą wielu większych kradzieży popełnionych w różnych mieszkaniach, między innemi w mieszkaniu właściciela domu № 15 Maksa Żurkowskiego, gdzie skradł rzeczy wartości 66o rb. We wszystkich tych kradzieżach pomagał Kasprzakowi znany policyi łódzkiej złodziej-recydywista Berek Kaczmarski, którego aresztowano i osadzono zarówno jak i Kasprzaka w areszcie przy policyi śledczej”. Rok 192o. Z „Taryfy posesji (domów i placów) Miasta Łodzi. Imię i nazwisko właściciela”: Żurkowscy Mendel i Hudesa, małżeństwo. Wtorek, 2 marca 1926. „Jutro, w środę, dnia 3 marca, o godz. 12-ej w południe, w pierwszą bolesną rocznicę śmierci b.p. Maksa Żurkowskiego odbędzie się nabożeństwo żałobne i poświęcenie pomnika na cmentarzu żydowskim, na które zaprasza krewnych, przyjaciół i znajomych Żona i Rodzina” i „Dla uczczenia pierwszej bolesnej rocznicy śmierci nieodżałowanej pamięci Męża mego b.p. Maksa Żurkowskiego ofiaruję na: 1. Klinikę Położniczą, Targowa 13 1oo zł. 2. Uzdrowisko 75 zł. 3. Linas Hacedek 75 zł.4. Linas Hacholim 75 zł. 5. Dom Starców 1oo zł. 6. Sanatorjum „Rozalina” 1oo zł. 7. Ostatnia Posługa 75 zł. 8. Dla biednych sierot po rezerwistach, ul. Zachodnia 5o zł. 9. Dla udzielenia pożyczek bezprocentowych, Piotrk. 2o 75 zł. 1o. Dla biednych rodzin 275 zł. Razem 1ooo zł. Helena Żurkowska Nawrot 15”. W czwartek 19 stycznia 1927 wystawiono na przymusową licytację na poczet niezapłaconych podatków meble należące do H. Żurkowskiej.
Rok 1914
„Verzeichnis der Lodzer Geschäftsfirmen” pod „Blumen- und Saenhandlungen und Gärtnerein” [...] Boettcher Klara, Nawrot 15”. Rok 1922. Pod „Sprzedaż sztucznych kwiatów” - Klara Böttcher, również w 1936.
3o lipca, czwartek. „Bardzo tanio urządzenie sklepowe zdatne do każdego interesu. Wiadomość: Nawrot 15 róg Mikołajewskiej”.
Rok 1915
24 lipca, sobota. „Niedoręczone listy do odebrania w 3 oddziale straży ogniowej Mikołajewska 45 [...] Adolf Baum, Nawrot 15 [...]”.
5 listopada, piątek. „Niemiec poszukuje nauki polskiego u wykształconego mężczyzny lub damy (chrześc.). Zgłaszać się po południu od 3 do 4, ul. Nawrot 15 u Majdy”.
Rok 1922
Szapiro Maks, kantor, tel. 1o25. W 1927 pod „Bawełna i przędza” – Szapiro Maks, tel. o25.
„Rzeźnicy” Abram Ruszecki. Rok 1926. Z „Podręcznego Rejestru Handlowego”: „2295. A. Ruszecki – Sprzedaż mięsa [...] Istnieje od 19o1. Intercyzy nie zawarł”. Zakład istniał również w 1927 - niedziela, 3 lipca. „Ci, którzy będą nas szacować. Członkowie komisji do spraw podatku dochodowego. W czwartek w nocy konwent seniorów po posiedzeniu rady miejskiej wybrał następującą listę 72 członków i tyluż zastępców komisji szacunkowych do spraw podatku dochodowego. Pozostałych 72 członków i tyluż zastępców, t.j. po 6 osób do każdej z istniejących 12 komisji, zamianuje w najbliższych dniach prezes izby skarbowej. [...] XI. Urząd. Zastępcy: 5 Ruszecki Abram, Nawrot 15”. Środa, 1 maja 1929. „Przymusowe licytacje. Magistrat M. Łodzi – Wydział Podatkowy, niniejszem podaje do wiadomości, że w dniu 16 maja 1929 r. między godz. 9-tą rano a 4-tą po południu odbędą się przymusowe licytacje ruchomości u niżej wymienionych osób za niewpłacone podatki: [...] 234. Ruszecki A., zegar”.
„Kolonialno-spożywcze sklepy” – Władysław Kownacki.
Rok 1925
9 lipca, czwartek. Na 16 lipca III Urząd Skarbowy wyznaczył licytację ruchomości „w celu ściągnięcia zaległych podatków skarbowych: „[...] 12) Radzikowski Wacław, Nawrot 15: szafa do garderoby, lustro i stół”. Rok 1927. Radzikowski Wacław, „Sklep spożywczy, kolonialny i owoce”, tel. 14328. W czwartek, 26 stycznia 1928 zlicytowano mu na poczet zaległych podatków worek cukru. Rok 1929. Piątek, 12 kwietnia. „Sklep duży do sprzedania. Wiadomość: ul. Nawrot 15. W. Radzikowski”. Sobota, 25 maja. „Przymusowe licytacje. Magistrat M. Łodzi – Wydział Podatkowy, niniejszem podaje do wiadomości, że w dniu 6 czerwca 1929 r. między godz. 9-tą rano a 4-tą po południu odbędą się przymusowe licytacje ruchomości u niżej wymienionych osób za niewpłacone podatki: [...] 324. Radzikowski W., czekolada, kawa, herbata, szproty”. Radzikowski mieszkał pod tym adresem również w 1932 - w niedzielę, 28 lutego ogłosił „Służącą do owocarni, znającą się na kuchni i umiejącą pisać potrzeba”.
1 listopada, niedziela. „Na raty! Kto raz kupi w firmie Kredyt Nawrot 15 manufakturę, galanterję, kapy, firanki, chustki, bieliźniany i pościelowy towar w najlepszym gatunku nap weno zaproteguje swoich znajomych. Tanio! Warunki dogodne!”. Rok 1926. „Kredyt”, w sierpniu nawoływał: „Tramwajarze i kolejarze... Wszelkie towary...”. Sobota, 5 października 1929 „Obuwie, firanki, swetry, bielizna, manufaktura raty, tanio „Kredyt”. Rok 193o. Front, II p. - piątek, 13 maja – „Uwaga! Bez wkładu! Państwowi urzędnicy [-czki]. Na sześciomiesięczne spłaty. Pierwszorzędne płaszcze damskie i męskie, obuwie, firanki, kapy wełniane i bawełniane, bielizna męska i damska, kołdry i chodniki, dywany, torby, parasolki, białe towary i galanteryjne”. To samo - 14 stycznia 1939 – „Obuwie, firanki, swetry, bielizna. Manufaktura na raty. Tanio”. „Kredyt”, pierwsze piętro, front. W styczniu 1937 „Buty na raty”.
Rok 1926
3o września, czwartek. „Organizacja stow. Kupców detalistów. Organizujące się stow. Kupców-detalistów urządziło punkty informacyjne, gdzie przyjmuje się zapisy członków. Oto spis tych punktów: W. Szyfman „Bronisław” Narutowicza 2, „Agroleum” Narutowicza 3o, Lipiński i Weinreitz, Piotrkowska 19, Zygmunt, Piotrkowska 69, Józef Silberman, Piotrkowska 39, F. Postlieb, Piotrkowska 71, M. Opoczyński, Piotrkowska 88, F. Piątkowski, Piotrkowska 89, M. Bortner, Piotrkowska 114, S. Piotrowicz, Piotrkowska 127, B. Bornstein, Piotrkowska 122, La Belle Saison, Piotrkowska 126, G. Teszner, Główna 33, W. Kuligowski, Nawrot 15, F. Hesse, Andrzeja 1, J. Neiman, Północna 6”. Wtorek, 15 lipca 1928 - „Potrzebna ekspedientka do sklepu kolonialno-spożywczego z jęz. niemieckim. Wiadomość Kuligowski”. W każdym razie mieszkał tam również w 1939 z numerem telefonu 13361. W 1929 prowadził przy Nawrot 8 skład kolonialny.
5 grudnia, niedziela. „Do sprzedania okazyjnie lampa stołowa elektryczna z abażurem i dwie maszynki gazowe. Nawrot 15, m. 6, II piętro front od 4-5”.
7 grudnia, wtorek. „Mleko. Codziennie świeże. Sklep spożywczo-kolonialny ul. Nawrot № 15 tel. 4o-28 W. Rudzikowski [!]”.
Rok 1927
Zakład blacharski Zygmuntowicza Lejbusia. W 1939 – „Zakład blacharski L. Zygmuntowicza”.
„K. Halpern – farbiarnia. Biuro Nawrot 15, tel. 2927, mieszkanie – Piotrkowska 26o, tel. 391o”.
12 listopada, sobota. „Poszukuję freblanki wychowawczyni z dobremi świadectwami do 4-letniego chłopca. Nawrot 15 m. 6 od 4”
Rok 1928
3o listopada, piątek. „Poszukuję inteligentnej ferblanki do 5-cio letniego chłopczyka. Dowiedzieć się: Nawrot 15 m. 6”.
Rok 1929
Mieszkali: Kon Jakób, tel. 16522 [może to ten sam z Nawrot 21?]; Reichman Władysław, tel. 12927.
Rok 193o
13 maja, wtorek – „Pokój do wynajęcia duży, dwudzielny, wszelkie wygody, oddzielne wejście, telefon”. Front II p.
21 września, niedziela. „Pokój frontowy, duży, 3 piętro, umeblowany z wszelkiemi wygodami, ewentualnie z korzystaniem z sąsiedniego saloniku, nadający się nie tylko jako pokój mieszkalny, lecz też na biuro lub kancelarję do wynajęcia, Nawrot 15 m. 6”.
Rok 1933
16 lipca, niedziela. „Przeniesienie pracowni obuwia. Znana w naszem mieście pracownia wykwintnego obuwia pod firmą „K. Płonka” przy ul. Sienkiewicza Nr. 69, z dniem 15 lipca r. b. została przeniesiona do nowego lokalu przy ul. Nawrot Nr. 15. Pracownia prowadzona będzie nadal przez K. Płonkę i pierwszorzędne siły fachowe. Wykonywać będzie obstalunki z najlepszych skór krajowych i zagranicznych, przygotowując najnowsze modele na nadchodzący sezon”. Sobota, 16 grudnia – „Salon wykwintnego obuwia damskiego i męskiego K. Płonka, Łódź, ul. Nawrot 15. – Specjalność zamówienia. – Obsługa fachowa”. Rok 1937. „Dyplomowany Salon Obuwia K. Płonka. Rok założenia 1924”. Rok 1938 - w „Informatorze firm chrześcijańskich” pod „Obuwie” figurował Płonka Konstanty. Rok 1939. Mieszkali: Płonka Konstanty, majster – szewc, prowadził zakład szewski z tel. 192o5. Piątek, 24 grudnia 1948. „Wesołych Świąt i Nowego Roku życzy swoim Klientom firm K. Płonka i E. Król Pracownia obuwia ul. Nawrot 15 tel. 158-6o”.
Rok 1934
4 marca, wtorek. „Do akt Nr. Km. 363 1934 r. Obwieszczenie. Komornik Sądu Grodzkiego w Łodzi, rewiru III-go, Wacław Koszelik, zamieszkały w Łodzi, przy ul. Wólczańskiej 63 […] w dniu 13 marca 1934 r. o godz. 11 w Łodzi, przy ul. Nawrot Nr. 15, odbędzie się publiczna licytacja ruchomości, a mianowicie: 1oo kg. mydła do prania 50 kg. kawy „Kucipa”, 4o pud. sardynek, 5o pud. konserw, 2o kg. maku, 5o kg. ryżu, 3o kg. kaszy perłowej, 5o kg. orzechów dużych, 1o kg. orzechów małych, oszacowanych na łączną sumę zł. 688 […]”. Czy chodziło o skład Kuligowskiego – Radzikowskiego?
25 marca, niedziela. „Piękny prawie nowy mahoniowy salon do sprzedania, Nawrot 15 u właściciela domu”.
Wasserman Mendel, skład fabryki wyrobów półwełnianych, Piotrkowska 56, mieszkanie Nawrot 15, tel. 18511. We wtorek, 19 lutego 1935 roku – „ Złodzieje ogołocili mieszkanie przemysłowca Wassermana przy ul. Nawrot 15 . W niedzielę, w godzinach wieczorowych dokonali nieujęci dotąd sprawcy zuchwałego włamania i wielkiej kradzieży w mieszkaniu przemysłowca M. Wassermana, przy ul. Nawrot 15. Między godzinami szóstą a ósmą wieczór pp. Wasserman, uprzednio już zwolniwszy służącą, wyszli na miasto, pozostawiając mieszkanie całkowicie bez opieki. Jak się dowiadujemy, po raz pierwszy od kilkunastu lat pp. Wasserman pozwolili sobie na wyjście w niedzielę. Dotychczas zawsze ktoś z rodziny lub domowników zostawał, czuwając nad mieszkaniem i nad wielu kosztownemi przedmiotami, jakie się w niem znajdowały. Ten jeden wyjątkowy wypadek wykorzystali złodzieje, którzy splądrowali mieszkanie jak najdokładniej. Drzwi frontowe zabezpieczone były mocnym zatrzaskiem i zamknięte na zwykły klucz. Drzwi od kuchni prócz zatrzasku i klucza były zamknięte na łańcuch i na pręt. Te zamki nie przeszkodziły złodziejom wyłamać drzwi kuchennych i w ciągu dwóch godzin ogołocić mieszkanie prawie całkowicie ze wszystkich więcej wartościowych przedmiotów. Łupem złodziei padła prawie cała bielizna, garderoba męska przeważnie (1o garniturów, kosztowne futro męskie, i t.d.), platery srebra, świeczniki, kielichy srebrne i t.d. – łącznej wartości około 3o tysięcy złotych. Cała ta kradzież nie trwała dwóch godzin. Gdy poszkodowani wrócili o ósmej wieczór do domu – usłyszeli oddalające się kroki złodziei w głębi mieszkania. Widocznie złodzieje, wynoszący rzeczy nie wszystkie odrazu – oddalali się z ostatnią częścią łupu. Władze prowadzą dochodzenie”.
Rok 1937
Mieszkała Seweryna Gelbard, nauczycielka. Piątek, 8 stycznia – „Zwiedzającym Wystawę Paryską ułatwi szybkie poznanie języka przyspieszony kurs jęz. francuskiego. Zapisy przyjmuje po godz. 2o-ej Nawrot 15 m. 5 S. Gelbardówna”. Niedziela, 18 kwietnia – „S. Gelbard institurice diplomée enseigne le français aux enfants et adultes, S’il v.p. s’adresser après 8 h. du soir Nawrot 15/5”. Niedziela, 10 października - „Wznowiłam lekcje angiel. i franc. S. Gelbardówna instutitrice diplomeé Nawrot 15, m. 5 Przyjmuję zgłoszenia: do 11-ej rano i po 8-ej wieczór”. Niedziela, 29 maja 1938. „Na wakacyjny kurs języków Ang. i Francuskiego przyjmuję zgłoszenia w godz. 8-1o wieczór ul. Nawrot 15, m. 5”. Również w styczniu 1939.
Rok 1939. Mieszkali: Janowski Maksymilian, tel. 2o432; Jungnykiel Bronisław, kupiec; Nitsche Stanisław, biuralista; Rozenman Rafał, buchalter; Pechlik Zdzisław, pracownik Urzędu Skarbowego, tel. 12927. Jego patronem adwokackim był mec. Rozenblat.
Rok 1947
29 maja, czwartek. „Sprzedam samochód marki Adler – Primus napęd tylko kołowy. Nawrot 15 m. 7”.
21 września, niedziela. „Pomoc domowa z gotowaniem potrzebna, dwie osoby, dziecko, Nawrot 15 – 7”.
Rok 1948
11 marca, czwartek. „Nieuczciwy szewc. Szewc Piotr Zabraniak, zamieszkały przy ul. Nawrot 15, przywłaszczył sobie skórę dostarczoną mu przez Firmę Wyrobów Bakelitowych na wyrób butów. (0)”.
Rok 195o
31 sierpnia, czwartel. „Gosposia potrzebna do lekarza. Nawrot 15 m. 6”.
Rok 1953
7 stycznia, środa. „Informator „Dziennika Łódzkiego” (4) (wyciąć i zachować) (Zw. branż.-Spółdz. Odzież-Włókien.-Skórzanych w Łodzi ul. Piotrkowska 5) Dziś: szewskie buty usługowe. Nazwa: [...] Rzem. Sp. Pracy „Wzorcobut”, Łódź, A. Struga 24 Punkt usługowy Nawrot 15 [...] Rodzaj usług miarowa produkcja obuwia i naprawa”.
6 maja, środa. „Samotny poszukuje pomieszczenia sublokatorskiego Franciszek Machałowski Nawrot 15 – 4”.
Rok 1959
Garczarek Leszek, inżynier, tel. 26788. Sadowski Henryk, chirurg ortopeda, tel. 258o4. Medwadowski Janusz, magister inżynier, tel. 32952. Porczyński Roman, zakład elektromechaniczny, naprawy, tel. 25715.
Rok 1966
2 grudnia, piątek. „2o lat kolportażu prasy. Wśród kolporterów prasy są ludzie, którzy zaczynali swą pracę w kilka dni po wyzwoleniu Łodzi. Z tego okresu wśród dzisiejszych sprzedawców „Ruchu” zorganizowanych w Wojewódzkiej Sekcji sprzedawców jest wielu kolporterów wiernych swemu zawodowi. Oni to sprzedawali pierwsze numery „Dziennika Łódzkiego”. Wśród dziesięciu z nich – których prezentujemy – należących do grupy najbardziej zasłużonych, nasi Czytelnicy odnajdą niewątpliwie swoich przyjaciół z punktów „Ruchu”. Władysław Stolarski – to jeden z najstarszych kolporterów prasy w Łodzi. Już w dwa dni po wyzwoleniu rozpoczął sprzedaż gazet w szafce na ul. Piotrkowskiej 89, gdzie pracował bez względu na pogodę 14 lat. Dziś ma 7o lat i prowadzi kiosk „Ruchu” przy ul. Rzgowskiej 1o5. Jan Kaczmarek – były inwalida wojenny jest kolporterem od roku 1945. Jest chorążym sztandaru sprzedawców i aktywnie pracuje w sekcji. Prowadzi kiosk tuż obok redakcji przy ul. Piotrkowskiej 94. Maria Gross – niemal zaraz po powrocie z Oświęcimia w roku 1945 otrzymała zezwolenie na prowadzenie kiosku przy ul. Przybyszewskiego 1o i prowadzi go do dziś. Janina Muzeja – od 1945 r. prowadzi punkt przy wiadukcie na Chojnach. Maria Chojnacka – wdowa po zamordowanym więźniu Radogoszcza ma poza sobą 2o lat pracy w kiosku przy ul. Narutowicza róg Armii Ludowej. Helena Bieniak – prowadzi kiosk od roku 1946 przy ul. Sienkiewicza róg Nawrot [15]. Zygmunt Kaniecki – inwalido wojenny sprzedaje prasę w kiosku róg Obr. Stalingradu i Gdańskiej. Józef Pawełczyk – również inwalida wojenny jest kolporterem prasy od roku 1947. Obecnie prowadzi kiosk przy Obr. Stalingradu 21. Ignacy Wasilewski – przez 1o lat od roku 1945 prowadził punkt przy Al. Kościuszki 12a. Obecnie przy ul. Wojska Polskiego 44. Maria Nastarowicz – kieruje punktem „Ruchu” przy Dworcu Kaliskim. Jubilatów mających poza sobą przynajmniej 2o lat pracy jest w naszym mieście przeszło 6o na 1.3oo sprzedawców „Ruchu”. Dla swych długoletnich pracowników Sekcja sprzedawców „Ruchu” organizuje 4 grudnia w Teatrze „7.15” akademię. Ze swej strony wszystkim jubilatom serdecznie gratulujemy i życzymy jeszcze długich lat pracy w kolportażu prasy. (Kas)”. Fotografie kioskarzy wykonał Leon Olejniczak.
Rok 197o
4 października, niedziela. „Oprawa obrazów to nowe usługi dla ludności wprowadzone przez Spółdzielnię Pracy „Introligator” w zakładzie przy ul. Nawrot 15”.
Rok 2o16
23 lutego, wtorek. „ Pracownicy sanepidu w asyście policji zamknęli dziś (23 lutego) sklep na rogu Nawrot i Sienkiewicza w Łodzi . Można w nim było kupić podejrzane substancje - czy były to dopalacze? Sklep z podejrzanymi substancjami, który pojawił się w lutym w centrum Łodzi, po zignorowaniu kolejnych zakazów sprzedaży, został zamknięty. Drzwi pilnują funkcjonariusze, a samoobsługowe automaty zostały zaplombowane. - W ten sposób można działać, kiedy mamy podejrzenie, że są to dopalacze, czyli środki zastępcze. Takie podejrzenie było, to nam ustaliła policja - osoby, które kupowały zostały zatrzymane przez policję i wręcz mówiły, że są to dopalacze - mówi reporterce Radia ESKA Patrycji Szynter powiatowy inspektor sanitarny w Łodzi Urszula Jędrzejczyk. Zabezpieczonych zostało około 7o sztuk saszetek z podejrzanymi substancjami. - Pobrane z automatu próbki natychmiast poszły do badań. Jeżeli będę miała wynik i potwierdzenie moich podejrzeń, oprócz tego, że zostanie nałożona kara pieniężna, to jeszcze będzie doniesienie do prokuratury o przestępstwie - zapowiada Urszula Jędrzejczyk. Łódzki sklep-widmo z dopalaczami, którego nie potrafi ruszyć policja. Nawąchane dzieciaki grzecznie stają przy ladzie, by po chwili zacząć drzeć mordę. Coś gadają pod nosem do siebie, następnie walczą ze swoim ciałem. Godzina nie ma znaczenia, choć w dzień wygląda to zdecydowanie bardziej groteskowo. [1]
Poniedziałek, 7 marca „[...] Przy ulicy Nawrot 15 znajdują się trzy lokale. Kolejno, idąc od najbardziej reprezentacyjnej ulicy w mieście, mamy: Małpkę Express (czynną codziennie od 6 do 24), Hot Spot 24h (całodobowo czynne automaty do gier) oraz sklep bez konkretnej nazwy, ale z szerokim asortymentem. Z jego szyb oklejonych folią możemy wyczytać, że kupimy tam czyszczące sole, fajki, bonga i inne upominki. Na drzwiach widnieje napis, że zapraszają codziennie od 1o do 22... nie, wróć, 1o przekreślona. Do sklepu dzwonić już dwie godzinki wcześniej. No właśnie, dzwonić. W górnym rogu zamontowana jest kamera, a przy drzwiach dzwonek. Sklep z selekcją, odźwierny chce wiedzieć kogo wpuszcza. W środku wystrój minimalistyczny z typowymi dla Łodzi wpływami industrialnymi. W centralnym punkcie stoi biurko, przy którym, gdy wszedłem, facet jadł akurat kebaba. Generalnie gapi się w monitor i na specjalną prośbę rozmienia banknoty na bilon potrzebny do dwóch automatów w lokalu. Przypominają te ze szkolnych korytarzy bądź dworców, jednak bez Kinder Bueno i Coca-Coli, a z Zielem i Talizmanem. Ziele to susz w strukturze przypomina majeranek, a imitować ma marihuanę. Talizmanem zaś jest biały proszek, coś w stylu poczciwego mefedronu. Na ziemi leży gruz, ściany odmalowane zostały też w ramach wyścigów. Nie ma nawet prowizorycznej lady, pod którą znajdziemy najprostszą lufkę czy paczkę bletek. Nawet nie silą się na pozory. Miejscówka, w którą nie opłaca się inwestować ani grosza, bo szefostwo wie, że to projekt tymczasowy. Np. do czasu wymiany sklepowych witryn. Od wielu dni, o różnych porach obserwuję ten „łódzki hattrick” Małpka-HotSpot-Dopalacze. Jeden z bardziej popularnych scenariuszy to zakup piwa w sklepie, szybki kursik po towar i już spokojnie na fazie z resztką bilonu można iść powiększyć majątek w lokalu obok. Tam należy jedynie uprzednio zapukać. Generalnie nie ma co mieszać Małpki Express w automatową mafię, ale świetnie się spisuje w kategorii baru dla klientów pozostałych dwóch miejscówek. Szefowa sklepu i jej pracownice nie są z tego tytułu zadowolone, bo przychodzą ciężkie ludzkie przypadki i obsługa najzwyczajniej w świecie czuje przed nimi strach. Nawąchane dzieciaki grzecznie stawiają browar do skasowania, by po chwili zacząć drzeć mordę. Coś gadają pod nosem do siebie, następnie walczą ze swoim ciałem. Godzina nie ma znaczenia, choć w dzień wygląda to zdecydowanie bardziej groteskowo. Widziałem gościa w snapbacku i porządnej kurtce, którego coś najwyraźniej pokonało. Pozornie spokojna niedziela, jeszcze nie wybiło południe, a on tłucze ręką w słup, zrywając i drąc mini-plakat wyborczy. Wsłuchałem się w lament, bo ten był wyjątkowo niecodzienny. Krzyczał: „Okradli mnie! Ukradli mi honor, uczucia, pieniądze. Rząd ukradł mi miliardy”. Wszytko to histerycznym i zapłakanym tonem. Próbował go pocieszyć kolega z bokserem na smyczy, który nagle pojawił się znikąd. Po chwili pocieszana ofiara kazała mu wypierdalać i gdy razem weszli do autobusu, zrozpaczony ćpun uciekł tylnymi drzwiami i pobiegł uwiesić się na dzwonku do gabinetu psychologicznego w formie automatu z prochem. W sklepie bliżej ul. Piotrkowskiej usłyszałem historię o tym, jak kilku naćpanych gości zaczepiło 12-latkę na spacerze z czworonogiem, zagrodzili jej przejście i powiedzieli, że spalą jej psa. Uciekła z płaczem. Ostatnio panie z Sanepidu w towarzystwie policji zarekwirowały kilkadziesiąt woreczków i zaplombowały lokal. Gazety rozpisały się o udanej akcji policyjnej, że nastał kres działalności. Tego samego dnia plomby zostały zerwane, a klienci znów ochoczo wchodzili po towar. Szybka kalkulacja: 1g Talizmanu kosztuje niecałe osiem dych. Porcjowany jest po 0.4, żeby małolaty nie musiały się jedno zbytnio wykosztować i za 3o zł mają już tytkę z gwiezdnym pyłem. Przy zabranych przez sanepid takich 5o torebkach, rekwirują dopalacze o rynkowej wartości ok. 15oo zł. Szef nawet nie zwraca uwagi na taką stratę. Wyprodukowanie 2o g tego specyfiku kosztuje najwyżej kilkadziesiąt złotych. Sami to produkują, sami sprzedają, bez pośredników. Najlepsza forma biznesu przy minimalnych kosztach. Policja nie ma pojęcia jak tę sprawę rozwiązać. Przyjeżdżają kilkoma sukami na sygnale i parkują je pod samymi drzwiami. Grzecznie dzwonią i dziwią się, że w środku zastają puste automaty. Nie wyślą tajniaków, bo podobno nie takie są procedury. Z lokalu prowadzą dwa wyjścia – zapewne widząc w kamerze umundurowanych, pracownicy zrzucają zawartość automatów do plecaka i wynoszą przez zaplecze do samochodu. Policjanci wchodzą do środka, a tam pusto. Lokal ciągle odwiedzany przez różnych gości, ale gdy wchodzą pały, zmienia się w pustostan. Nie oczekuję poziomu działań polskiej policji rodem z filmów o FBI, ale bez jaj. Melina ma wypisane godziny otwarcia na drzwiach i informację, żeby śmiało dzwonić. Dzieciakom się udaje, policjantom niespecjalnie. Tylko czekać na kolejny samosąd”. [2] Wtorek, 15 lipca „Łódź walczy z dopalaczami. Władze Łodzi złożyły we wtorek, 12 lipca, pozew przeciwko właścicielowi budynku, w którym mieści się sklep z dopalaczami. Żądają 1,1 mln zł odszkodowania. Mecenas Jarosław Stasiak z Biura Prawnego Urzędu Miasta Łodzi wkroczył do Sądu Okręgowego w Łodzi chwilę po godzinie 14. Adwokat złożył w imieniu magistratu pozew przeciwko właścicielowi kamienicy przy ul. Nawrot, w której mieści się sklep z dopalaczami. Miasto żąda od niego 1,1 mln zł (1oo tys. ma być przeznaczone na rzecz fundacji walczącej z uzależnieniami). Zdaniem urzędników, sklep jest bardzo uciążliwy dla okolicznych mieszkańców, przez co spada wartość miejskich kamienic, w których mieszkają. – Powołujemy się na artykuł dotyczący zaburzania normalnych stosunków sąsiedzkich – wyjaśnia mec. Jarosław Stasiak. – Jeśli chodzi o kamienicę przy ul. Nawrot, większość z okolicznych budynków należy do miasta – dodaje prawnik. To nie jedyny pozew, który przygotowuje magistrat. Władze Łodzi chcą pozwać również właścicieli trzech innych nieruchomości, w których sprzedawane są dopalacze. Od każdego miasto żądać będzie tę samą sumę. Jak tłumaczy mec. Stasiak, proces może zakończyć się powodzeniem.– Wzorowaliśmy się na analogicznym pozwie mieszkańców warszawskiego Okęcia. Forma i wysokość odszkodowania jest podobna. Tamten proces zakończył się dla warszawiaków sukcesem – mówi adwokat. [3] Czwartek, 4 sierpnia. „Z redakcji na ul. Nawrot idę pięć minut. Często tamtędy chodzę. A od kiedy o sprawie sklepu z dopalaczomatami zrobiło się głośno, nawet jeśli nie muszę, celowo ryzykuję i zmieniam trasę, by sprawdzić, co się tam dzieje. Umówmy się - w kraju, który nie jest w stanie wojny, chodzenie w środku dnia po ulicy w ścisłym centrum dużego miasta nie powinno być ryzykowne. [...] Tematem pierwszy raz zainteresowałem się prawie pół roku temu. Z redakcyjną koleżanką odwiedziliśmy dwa miejsca, udało nam się wejść do środka i kupić „Biały” z automatu, rozmawialiśmy z obsługą, magistratem, policją, sanepidem. Napisaliśmy artykuł na pierwszą stronę. „Dopalacze wróciły do Łodzi”. Poza bezowocną wizytą służb i sanepidu artykuł nie przyniósł żadnego rezultatu. Od tego czasu w „Wyborczej” ukazało się - i wciąż ukazuje - wiele artykułów na ten temat, a ja zauważyłem, że powoli zaczynam się zgadzać z tymi naszymi czytelnikami, którzy uważają, że „tylko robimy skur... darmową reklamę”. Tych z Nawrot, Rzgowskiej, Legionów. I z niezliczonej liczby innych punktów, o których dziennikarze nie wiedzą, o których nie wie policja, sanepid, prokuratura... Wtorek, godz. 13.2o. Od zombie-dziewczyny, która wygląda na dwadzieścia kilka lat, słyszę uprzejme pytanie: - Przepraszam, poczęstuje mnie pan papierosem? Odpowiadam, że bardzo mi przykro, ale skręciłem sobie tylko jednego. Wtedy do rozmowy włącza się, popychając mnie, jej zombie-partner: - Zaraz ci k... ch... skręcę. I rusza w moją stronę, ale uprzejma zombie-dziewczyna łapie go w pasie, sugerując: - Nie rusz! Zostaw go, k...! Zostawił. A co by było, jakby nie zostawił? Pewnie nagłówki w stylu „Dziennikarz Wyborczej zaatakowany przez zombie”. Czwartek, godz. 12.15. Nawrot na wysokości Małpki. - Ty, dasz zeta? - Nie mam, kartą płacę. - No przecież widzę, że masz. Będę cię napier... będę cię napier...! Czy tylko ja przyciągam takich typów? Chyba nie, bo dwóch zombie-gości powtarza formułę do następnych w kolejce, czyli młodej pary idącej w kierunku Sienkiewicza. Przynajmniej odwrócili uwagę ode mnie. Kiedy wracam do redakcji pół godziny później, zombie-grupa zaczepia ojca z trójką dzieci. Ruszam powoli w ich stronę, na wszelki wypadek. Kiedy pytam, czy wszystko OK, ojciec mówi, że tak, i że to dobrze, że jest z młodymi, boby się pewnie nie powstrzymał. Bo nóż mu się w kieszeni otwiera. Wierzę mu, widzę, jak patrzy na córki. Powiedzieć, że młode wyglądają na przestraszone, to jak nic nie powiedzieć. Dotychczas widziały zombie pewnie tylko na ekranie telewizora. A teraz łażą takie po ulicy i zaczepiają ich tatę. Gratuluję temu panu cierpliwości. Do Sienkiewicza dochodzimy razem. Mówi mi, że musimy coś z tym zrobić, bo komuś w końcu stanie się krzywda. Im albo nam. Pozdrowienia z Nawrot #1 Mieszkańcy ulicy umawiają się na zakup gazu pieprzowego. Nie są pewni, jaki zamówią, bo wybór jest duży, a każdy reklamuje swój jako najlepszy. Najlepiej kupić wspólnie, bo podzielą się kosztem wysyłki. - A skąd mamy wiedzieć, czy to zadziała? A nie tylko rozsierdzi jednego z drugim? - mówią. Zwracam uwagę, że na zewnątrz taki gaz może nie być skuteczny i że jak ktoś im go zabierze, to użyje przeciwko nim. - A co by pan proponował w takim razie? Nóż? Poniedziałek, godz. 11. - Arek, proszę cię, k... Arek! Słuchasz mnie? Arek, k... Arek! Zombie-dziewczyna usiłuje zwrócić uwagę zombie-Arka, leżąc na chodniku przy przystanku Sienkiewicza - Nawrot, na którym zatrzymuje się autobus linii 57. Leży na boku, w podartych spodniach, bez butów (ale w skarpetach) i w podwiniętej bluzce, spod której wypadają brzuch i piersi. Trudno jej się dziwić, bo to bardzo gorący dzień, ludzie nie wytrzymują z gorąca. A Arek ma na sobie zielony, wełniany płaszcz i ciężkie buty. Wygląda, jakby kąpał się w tłuszczu. Szuka czegoś w foliowym worku. Zapach jest tragiczny, mijam ich szybko i biegnę na konferencję. Wracam 4o minut później. - K... Aras, bierzemy ją. - Czekaj, czekaj. Niech leży, nic jej nie będzie - odpowiada zombie-Arek swojemu zombie-towarzyszowi. Próby podniesienia dziewczyny bez butów zostają wstrzymane. Arek w płaszczu skąpany tłuszczem siedzi obok i kamieniem kruszy „Biały” na proszek. Pozdrowienia z Nawrot #2. Palę papierosa i patrzę, jak zombie-para koło pięćdziesiątki wchodzi w bramę. Ona pospiesznie się rozgląda, on w tym czasie już kuca i wysypuje białe na dowód. Nawet nie kruszą, wciągają to długą czarną słomką i wychodzą równie szybko, jak weszli. - Jak walą spid, to zawsze podobnie, wpadają i wypadają, nakręceni, ściśnieniowani. Chyba że więcej naraz wącha, wtedy schodzi im dłużej, ale „po” zawsze wyglądają tak samo - mówi chłopak, który pracuje na Nawrot. - Gorzej, jak palą to drugie gówno. Wtedy na czworakach, połamani, przytrzymują się ścian, wymiotują. Fatalnie to wygląda. Poniedziałek, godz. 2o. Na ulicy Roosevelta, przy parkingu obok Domu Literatury mijam młodą dziewczynę. Wygląda na maksymalnie 15 lat, ma różową bluzę z kapturem, legginsy i udawane airmaxy. Na karku białe słuchawki, a w dłoni starą Nokię. Drze się przez tę Nokię bezlitośnie: - Saraaaa! Ja nie mam siedmiu lat rozumiesz? Nie jesteś moją matką, rozumiesz? Daj... Daj... Daj mi skończyć. Daj mi skończyć. Nie, nie, nie. Nieee. Nieee będęęę wcaaaalee cieeeebieee słuuuchaaaaać, roooozuuumieeeesz? Na na na na, nic nie słyszę, eeeooo eeeooo ueueueue, rozłączam się, nic nie słyszę. Kończy rozmowę, podbiega do mnie, stuka lekko w ramię. Zaplata dłonie za plecami i pyta: - Idziemy? I rusza, nie czekając na moją reakcję. Nie wygląda na zombie, ale dopiero teraz widzę, że jest bardzo brudna, ma opuchniętą, lekko pokaleczoną twarz i podkrążone oczy. Zaczynam powoli iść dalej, a ona po przejściu kilkunastu szybkich kroków zatrzymuje się, obraca w moim kierunku i czeka, patrząc w ziemię. Kiedy się z nią zrównuję, znowu biegnie przed siebie, zatrzymuje się i czeka. Tak kilka razy, aż dochodzimy do warzywniaka na Nawrot. - Dasz pięć zeta? - Mam tylko kartę. - No no. - Serio. - No no. Zatrzymuję się na światłach, dziewczyna skręca w lewo, ale po paru krokach jej wzrok pada na rozkopany chodnik. I na mundurowych. Zawraca na pięcie i staje obok mnie. - O k... ch... Mówi, że normalnie tu nie przyjeżdża, bo zwykle kupuje u siebie na osiedlu, ale jej stary zaczął się tam kręcić z koleżkami. Wyłącznie po to, żeby jej przeszkadzać, bo „sam ch... robi, tylko chleje i drze p...”. - Ale na serio, nie masz złotówki nawet? - Nie mam. - To spier...! Środa, godz. 13. Pięć zombie-dziewczyn zajmuje całą szerokość chodnika. Mają bardzo kolorowe ubrania, ale są tak brudne, że kolory trudno rozróżnić. Liczą pieniądze. Orientuję się, że jest z nimi moja rozmówczyni z poniedziałku. Dopadły ją. Zmieniła się w zombie. Wierci wzrokiem ziemię i bardzo mocno drapie się po głowie. Nagle wszystkie zrywają się i szybkim krokiem idą w kierunku parku Sienkiewicza. - Tam jest Wara, a ten ch... wisi mi pieniądze! Pozdrowienia z Nawrot #3. - Tu jest jedno podwórko, które nie ma bramy, i oni tu wszyscy ciągną. Sami, w grupach, w parach... Panie, tu jest taki ruch. Jak stała policja, to trochę mniej, przyznaję, ale teraz znów na okrągło. Najgorzej jest w nocy. - Ale na drzwiach jest napisane, że otwarte do 22. - Niby tylko do dziesiątej, ale jak mają ruch, to i pół nocy otwarte zostawiają. Z deszczu pod rynnę z tym otwarciem podwórka. Wie pan, co mi sąsiad mówił? Że mu to na maskę samochodu wysypali i stamtąd... Ja duży jestem, mordy szklanej nie mam, ale on z żoną starsi państwo, nawet ze śmieciami boją się wychodzić. Oni też potrzebują pomocy. Wiecie, kto jeszcze bał się wyjść z domu? Każdy bohater filmu Johna Romero. Wiecie, jak bohaterowie filmów Romero sobie z tym strachem radzili? Kijem bejsbolowym. Strzelbą, łopatą i ogniem. Nie twierdzę, że mieszkańcy Nawrot zaczną podlewać ulicę benzyną, ale strach rodzi agresję. A wbrew temu, co pisałem wcześniej, te zombie są ludźmi. To Twój syn, tata, siostra. Oni też się boją. Oni też, tak jak mieszkańcy Nawrot, potrzebują pomocy. I to pilnie”.[4] Wtorek, 11 lipca 2o17. „ W Łodzi zmniejsza się liczba pacjentów zatrutych dopalaczami. Posłowie PO przygotowali projekt ustawy, która traktuje dopalacze jak narkotyki. Zakład Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy notuje coraz mniej pacjentów zatrutych dopalaczami. Wiele wskazuje, że 2o17 rok będzie dla Łodzi przełomowy, bo wreszcie zacznie zmniejszać się liczba osób przyjmowanych na toksykologię po zażyciu dopalaczy. Jednocześnie trwa batalia o zaostrzenie sankcji związanych z produkcją, handlem, a nawet posiadaniem dopalaczy. Projekt ustawy został złożony do Laski Marszałkowskiej i być może niedługo rozpoczną się prace legislacyjne. Autorom projektu zależy, aby działania związane z dopalaczami były traktowane jako przestępstwo i wiązały się z karami więzienia, a nie tylko z grzywną. We wtorek przy ul. Nawrot, w miejscu gdzie dwa lata temu był sklep z dopalaczami, odbyła się konferencja prasowa prezentująca dane dotyczące zatruć dopalaczami. Do 5 lipca zarejestrowano 295 przypadków takich zatruć. Przez cały ubiegły rok przyjęto 894 zatrutych pacjentów. Jeśli tendencja się utrzyma, to w całym 2o17 roku liczba zatruć nie przekroczy 6oo przypadków. Dla porównania, w 2o15 roku zanotowano 757 zatruć, w 2o14 roku było 495 takich przypadków, a w 2o13 roku było ich 234. Wierzę, że spadek liczby ostrych zatruć to efekt większej świadomości łodzian o negatywnych skutkach dla zdrowia po sięgnięciu po dopalacze - mówi Szymon Kostrzewski, zastępca dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych UMŁ. - Dostęp do dopalaczy nadal istnieje, ale głośne działania ze strony miasta mogą go powstrzymać. Zobaczymy, czy spadek liczby zatruć dopalaczami utrzyma się i będzie długofalowy. Z danych magistratu wynika, że do połowy ubiegłego roku zanotowano około pięciuset przypadków zatruć dopalaczami. Tegoroczne półrocze wiąże się z 40-procentowym spadkiem takich zdarzeń. - O okolicach ul. Nawrot mówiło się, że to łódzkie zagłębie dopalaczowe - mówi radny Paweł Bliźniuk (PO). - Zgłosili się do mnie mieszkańcy, którzy byli przerażeni widokiem młodzieży pod wpływem środków psychotropowych. Wtedy miasto zaczęło walkę z dopalaczami. Uchwaliliśmy apel do Ministra Sprawiedliwości i parlamentarzystów, aby zmienić prawo. Pierwsze sukcesy, czyli mniej zatruć, już notujemy. Zlikwidowano kilkanaście punktów sprzedaży. Przy Nawrot jest obecnie pierogarnia, a nie sklep z dopalaczami. Projekt ustawy może pomóc jeszcze bardziej. Projekt ustawy zakłada, żeby karać osoby wprowadzające dopalacze do obrotu pozbawieniem wolności od 2 do 12 lat. Kto rozdaje dopalacze musi liczyć się z karą więzienia do 3 lat, a jeśli są to znaczne ilości dopalaczy, to kara ma wynosić od 6 miesięcy do 8 lat. Jeśli ktoś będzie rozprowadzał dopalacze w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, to ma mu grozić do 1o lat więzienia. Właściciel pubu lub dyskoteki, który wie o dystrybucji dopalaczy w jego lokalu, ale nie powiadomi o tym służb, musi liczyć się z karą do 2 lat więzienia. Za posiadanie dopalaczy można dostać 2 lata więzienia, a jeśli to znaczna ilość, to nawet do 1o lat. Mam nadzieję, że projekt tej ustawy jest na tyle ważny, że zostanie przyjęty ponad podziałami politycznymi - mówi łódzka posłanka Małgorzata Niemczyk (PO). - Liczę, że projekt będzie omawiany jeszcze przed sejmowymi wakacjami, czyli najpóźniej w przyszłym tygodniu. Przypomnijmy, że do tej pory walka z dopalaczami polegała na spisaniu katalogu zakazanych substancji, ale ciągle pojawiały się nowe, które znów trzeba było delegalizować. - Nie możemy wyeliminować z rynku substancji, które np. wchodzą w skład syropu ratującego zdrowie, ale w innej konfiguracji mogą być dopalaczem. Stąd pomysł, aby dopalacze traktować jak narkotyki, a ich rozpowszechnianie jak przestępstwo - dodaje Małgorzata Niemczyk [...] Najsłynniejszą batalię z punktem sprzedaży dopalaczy przeprowadziło miasto ze sklepem przy ul. Nawrot, tuż przy Sienkiewicza. Od kilku miesięcy można tam kupić pierogi, co oznacza, że miasto potyczkę wygrało. Przeciwko dopalaczom przy Nawrot protestowali okoliczni mieszkańcy, którzy bali się przechodzić widząc nienaturalnie pobudzone młode osoby. Sklepu przez długi czas nie można było zamknąć z powodu prawnych luk ustawy o dopalaczach. Policja rekwirowała automaty do sprzedaży dopalaczy, ale niebezpieczne substancje zaczęto sprzedawać spod lady. A nawet gdy policja zabezpieczyła dopalacze, to prokuratura niewiele mogła zrobić, dopóki nikt nie złożył doniesienia o poważnym uszczerbku na zdrowiu po zażyciu tych substancji. Urzędnicy magistartu wymyślili sposób na przegonienie trucicieli. Rozkopano chodnik przy sklepie i ustawiono znaki zakazujące przechodzenia pieszym i barierki. Obok stali strażnicy miejscy, którzy pilnowali, aby nikt tego zakazu nie łamał pod groźbą mandatu 5o zł. Dopalaczowy biznes prosperował dalej, bo substancje psychtropowe zaczęły być sprzedawane od strony podwórka, albo przez dilera kręcącego się po okolicy. Urzędnicy wymyślili kolejny sposób na likwidację sklepu. Zagrozili właścicielom lokali, gdzie były sprzedawane dopalacze, że będą przeciwko nim skierowane pozwy sądowe z kilkumilionowymi kwotami roszczeń. Okoliczni mieszkańcy również nosili się z zamiarem pozwu zbiorowego za wywierania szkodliwego wpływu na sąsiedztwo. Zarówno miasto, jak i prywatni kamienicznicy wskazywali na spadek wartości nieruchomości znajdujących się blisko sklepu z dopalaczami. Dopiero ryzyko płacenia odszkodowań spowodowało, że sklepy z dopalaczami zaczęły znikać z łódzkich ulic. Mbr”. [5] Wtorek, 28 lutego 2o17. „Zamiast ponurej klitki bez szyldów - miłe pomieszczenie, do którego każdy może wejść. Zamiast dilera - uśmiechnięty Maciej Rogala. O tym, że wynajął lokal po dopalaczach, dowiedział się już po podpisaniu umowy. Ale nie żałuje. Ten punkt był bardzo charakterystyczny. Wiosną ubiegłego roku do lokalu na ul. Nawrot, tuż przy skrzyżowaniu z Sienkiewicza, przychodziły tłumy klientów, w większości bardzo młodych. Nie robili dobrego wrażenia - niestarannie ubrani, wychudzeni, nieco zamroczeni, często mało uprzejmi. Dzwonili do nieoznaczonych drzwi, ktoś ze środka oglądał ich przez videofon i wpuszczał. Albo nie wpuszczał, jeśli nie wyglądali na klientów. Transakcja trwała kilka chwil. Klienci szybkim krokiem odchodzili spod sklepu. Przy Nawrot funkcjonował sklep z dopalaczami, który był zmorą mieszkańców i solą w oku urzędników. Nie można go było po prostu zamknąć, bo w polskim prawie wciąż jest sporo luk w kwestii dopalaczy. Urzędnicy postanowili więc walczyć ze sklepem inaczej. W maju ubiegłego roku robotnicy rozkopali chodnik i ustawili znaki zakazujące przejścia pieszym. Strażnicy miejscy pilnowali, żeby nikt zakazu nie łamał. Handel dopalaczami w tym miejscu zamarł. A po krótkim czasie odrodził się, tyle że handlowano od zaplecza. Urzędnicy zaczęli więc z innej strony - postraszyli wszystkich najemców, którzy udostępniali lokale na sklepy z dopalaczami, milionowymi pozwami. Zadziałało. Lokale - w tym także ten na Nawrot - opustoszały. Pierożki z Parowozu. Kilka dni temu do pomieszczeń na Nawrot wróciło życie. Tym razem za sprawą lokalu Parowóz - Łódź. - Jestem właścicielem food trucka La Chica, a że zimą mam przestój, postanowiłem poszukać sobie jakiegoś zajęcia - mówi Maciej Rogala, który prowadzi łódzki Parowóz. - Znajomy otworzył takie lokale w Warszawie, zaproponowałem że będę prowadził podobny w Łodzi. W Parowozie można zjeść pierożki - ale ruskich, z kapustą, czy z serem próżno szukać w menu. Tu serwowane są dania azjatyckie. Są więc pierożki z wołowiną i grzybami mun, z tofu i szpinakiem albo z ziemniakami i kokosem. Do tego wytrawne sosy i przekąski z wodorostów. A zupy? Tajska, miso, albo kim chi. Sałatki z wakame, pikantnym ogórkiem albo algami morskimi. - Eksperymentujemy, żeby azjatyckie smaki połączyć z tym, co miłe polskiemu podniebieniu. Farsz z kurczaka i marchewki albo wieprzowiny ze szczypiorkiem to właśnie efekty tych eksperymentów - tłumaczy Rogala. Choć lokal działa zaledwie od czterech dni, ruch jest spory. - Nie, to na pewno nie są amatorzy dopalaczy. Nikt mnie nie pyta o używki - śmieje się Rogala. - Owszem, zdarzają się żarty, czy dodaję coś do pierożków. O tym, że wynajął lokal po dopalaczach, Maciej Rogala dowiedział się dopiero po podpisaniu umowy. - Dla mnie to żaden problem. Cieszy, że ludzie się tym punktem tak interesują”. [6] Wtorek, 23 kwietnia 2o19. „Let’s gofry na słono i słodko. Niewielki lokal jest czynny od półtora miesiąca, ja dotarłam dopiero dziś i tym samym porzuciłam mocne postanowienie o poświątecznej diecie.Let’s gofry zajęły malutki lokalik po Parowozie (tak, ten sam w którym dawno, dawno temu były słynne dopalacze). Choć do lokalu nie da się prawie wejść przez remont Nawrot, ludzie traktują chyba dostanie się do środka jako wyzwanie, bo od samego otwarcia spotkałam tam tłum chętnych gości. Zmienił się nieco wystrój, ale na tak niewielkiej powierzchni trudno o spektakularne metamorfozy. Zresztą nie o aranżację tu chodzi, a o zmianę oferty gastro, a ta wypada na korzyść nowej lokatorki. Jest nią Sandra. Mega pozytywna laska, którą znajomi (od dwóch lat karmieni goframi) w końcu namówili na otwarcie własnego miejsca. Choć ma dziewięcioletnie doświadczenie w gastro (od sali, poprzez zmywak i kuchnię, a również związane z tematem studia), podkreśla, że bez przyjaciół sama nie dałaby rady. Wymyśla przepisy, gotuje, przyjmuje zamówienia i załatwia sprawy organizacyjne. Kto jest z branży, wie, że nie jest lekko. Gofrowe menu podzielone jest na dział z mięsem, bez mięsa i na słodko. Ja spróbowałam wersji z boczkiem, jajkiem sadzonym, mascarpone i szpinakiem. Nie bierzcie go na mały głód – z premedytacją zjadłam wcześniej niewielkie śniadanie, a nie byłam w stanie zjeść całej porcji. Chciałam zostawić więcej, ale jak tu odmówić boczusiowi i płynnemu żółteczku? Kosztuje 15 zł i nazywa się „Kogel Gofer” – zbieżność nie jest przypadkowa, ponieważ wszystkie nazwy inspirowane są filmowymi tytułami. W mięsnym dziale znalazło się też miejsce dla gofra z kurczakiem w cieście, żółtym serem i warzywami (12 zł), jest też pozycja z szynką parmeńską, kiełbasą lub wołowiną w roli głównej (ceny od 12 do 18 zł). Średnio o dwa złote tańsze są pozycje bez mięsa, na przykład „Gofer u Tiffany’ego” z gruszką i gorgonzolą czy kompozycja z kotletem szpinakowym. Dla niektórych gofry mogą istnieć tylko w słodkiej postaci. Im dedykowane są pozycje z dżemem, nutellą, bananem czy lodami. Ofertę uzupełnia sezonowy „Gofer Zwany Pożądaniem” z polędwiczką wieprzową, sosem miodowo-musztardowym, kiełkami, rzodkiewką i konfiturą z czerwonych owoców. Do tego sosy do wyboru i oczywiście napoje. Let’s gofry możecie odwiedzać codziennie od 12.oo, lokal jest czynny do 2o.oo”. [7] Czwartek, 23 maja. „Widzieliście już dziewczynę pływającą na flamingu w Łodzi. To wcale nie jest zabawna historia. Zdjęcie dziewczyny w stroju kąpielowym pływającej na dmuchanym flamingu błyskawicznie obiegło media społecznościowe „ASZdziennik” określił już kreatywną łodziankę „prawdziwą królową Internetu”. Niestety, zabawne zdjęcie kryje za sobą mniej zabawną historię. Jaką? Młoda dziewczyna w niebieskim stroju kąpielowym siedzi na różowym, dmuchanym flamingu. Głowa przekręcona lekko na bok. Ciemne blond włosy spływają delikatnie po ramionach. W ręku drink. Nogi moczą się w wodzie. Teoretycznie wymarzone zdjęcie z wakacji. Problem w tym, że zdjęcie zrobiono nie gdzieś w tropikach, a w Łodzi, woda nie jest błękitna, lecz brudnożółta, a flaming pływa nie po Oceanie Indyjskim, lecz w drogowej dziurze. Prawdziwa królowa Internetu. Zdjęcie umieszczone przez lokal „Let’s Gofry” błyskawicznie obiegło media społecznościowe. W ciągu niespełna doby polubiło je na Facebooku prawie 2 tys. osób, a kolejne 27o udostępniło. Co jak co, ale żadna restauracja w Łodzi nie ma basenu przed wejściem”; „Z ciekawością do pozytywnego zakręcenia właścicielki muszę się tam wybrać na gofra… tylko nie wiem czy go dostanę… bo jestem z wodociągów”; „Marketing, klasa, genialne. Łódź zmusza do kreatywności. Mam nadzieję, że przełoży się to na obrót. Gratulacje”; „Tak się wygrywa Internety, reklama lokalu na 1oo%, szczerze, nie słyszałem o tym miejscu wcześniej, teraz? Mam ochotę tam trafić”. [8] Piątek, 5 lipca 2o19. „ Dziewczyna od flaminga powróciła. Tym razem na remontowanej ulicy gra w siatkówkę. Pamiętacie dziewczynę, która pływała na dmuchanym flamingu w dziurze na ul. Nawrot? Właśnie pograła w siatkówkę. Przez remontową barierkę. Pod koniec maja media społecznościowe obiegło dość nietypowe zdjęcie. Widać na nim młodą dziewczynę w stroju kąpielowym, która siedzi na dmuchanym różowym flamingu. W ręku trzyma drinka, nogi zamoczone w wodzie. A wszystko w wielkiej, drogowej dziurze w centrum Łodzi. W ten sposób Sandra Ruta postanowiła zareklamować swój lokal, który widać w tle zdjęcia. Zdjęcie wcale nie było prześmiewczą akcją, lecz próbą ratowania biznesu. Bo odkąd ul. Nawrot rozkopano, „Let’s Gofry” straciły wielu klientów. A gdy do tego rozkopano ul. Sienkiewicza, ruch zmalał jeszcze bardziej. Nietypowa akcja marketingowa okazała się strzałem w dziesiątkę, bo o gofrowni zrobiło się naprawdę głośno. Od tej pory Ruta na brak klientów nie narzeka, choć jak sama przyznaje nie jest ich tylu [nieczytelne] [9]
[1] Emilia Białecka „Podejrzany sklep na rogu Nawrot i Sienkiewicza zamknięty przez sanepid. Czy sprzedawane tam były dopalacze?”, „Superexpress”, 23 lutego 2o16
[2] Nikodem R. „Łódzki sklep-widmo z dopalaczami, którego nie potrafi ruszyć policja”
https://www.vice.com/pl/article/8gzg3g/lodzki-sklep-widmo-z-dopalaczami , 7 marca 2o16
[3] Jacek Losik „Łódź walczy z dopalaczami. Miasto złożyło pozew przeciwko właścicielowi kamienicy przy Nawrot”, „Dziennik Łódzki”, 12 lipca 2o16
[4] Michał Kwiatkowski „Dopalacze w Łodzi. Nawrot żywych trupów [KOMENTARZ]”, „Gazeta Wyborcza”, Łódź, 4 sierpnia 2o16
[5] Marcin Bereszczynski „Mniej zatruć dopalaczami w Łodzi. O 40% zmniejszyła się liczba przyjętych”, http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/w-lodzi-spada-liczba-zatruc-dopalaczami,4181478,art,t,id,tm.html , 11 lipca 2017
[6] Agnieszka Urazińska „Pierogi zamiast dopalaczy. Jest nowy lokal na Nawrot”, „Gazeta Wyborcza”, Łódź, 28 lutego 2o17
[7] http://jemywlodzi.pl/ostatnio-otwarte/1532-let-s-gofry-na-slono-i-slodko , 23 kwietnia 2o19
[8] Szymon Bujalski „Widzieliście już dziewczynę pływającą na flamingu w Łodzi. To wcale nie jest zabawna historia”, http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,24818435,widzieliscie-juz-dziewczyne-plywajaca-na-flamingu-w-lodzi-oto.html , 23 maja 2o19
[9] Szymon Bujalski „Dziewczyna od flaminga powróciła”, http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,24967909,dziewczyna-od-flaminga-powrocila-tym-razem-na-remontowanej.html#s=BoxLoLoImg3 , 5 lipca 2o19
Kolejne numery:
- Nawrot 1
- Nawrot 1a
- Nawrot 1b
- Nawrot 2
- Nawrot 2a
- Nawrot 3
- Nawrot 4
- Nawrot 5
- Nawrot 6
- Nawrot 7
- Nawrot 8
- Nawrot 9
- Nawrot 10
- Nawrot 11
- Nawrot 12
- Nawrot 13
- Nawrot 14
- Nawrot 15
- Nawrot 16
- Nawrot 17
- Nawrot 18
- Nawrot 19
- Nawrot 20
- Nawrot 21
- Nawrot 22
- Nawrot 23
- Nawrot 24
- Nawrot 25
- Nawrot 26
- Nawrot 27
- Nawrot 28
- Nawrot 29
- Nawrot 30
- Nawrot 31
- Nawrot 32
- Nawrot 33
- Nawrot 34
- Nawrot 35
- Nawrot 35a
- Nawrot 36
- Nawrot 36a
- Nawrot 37
- Nawrot 38
- Nawrot 38a
- Nawrot 38b
- Nawrot 39
- Nawrot 40
- Nawrot 41
- Nawrot 41a
- Nawrot 42
- Nawrot 43
- Nawrot 43a
- Nawrot 44
- Nawrot 45
- Nawrot 46
- Nawrot 47
- Nawrot 48
- Nawrot 49
- Nawrot 50
- Nawrot 51
- Nawrot 52
- Nawrot 53
- Nawrot 54
- Nawrot 55
- Nawrot 56
- Nawrot 57
- Nawrot 58
- Nawrot 59
- Nawrot 60
- Nawrot 61
- Nawrot 62
- Nawrot 63
- Nawrot 64
- Nawrot 65
- Nawrot 66
- Nawrot 67
- Nawrot 68
- Nawrot 69
- Nawrot 70
- Nawrot 71
- Nawrot 72
- Nawrot 73
- Nawrot 74
- Nawrot 75
- Nawrot 76
- Nawrot 77
- Nawrot 78
- Nawrot 79
- Nawrot 80
- Nawrot 81
- Nawrot 82
- Nawrot 83
- Nawrot 84
- Nawrot 85
- Nawrot 86
- Nawrot 87
- Nawrot 88
- Nawrot 89
- Nawrot 89a
- Nawrot 90
- Nawrot 91
- Nawrot 92
- Nawrot 93
- Nawrot 94
- Nawrot 95
- Nawrot 96
- Nawrot 96a
- Nawrot 97
- Nawrot 98
- Nawrot 99
- Nawrot 100
- Nawrot 101
- Nawrot 102
- Nawrot 104
- Nawrot 105
- Nawrot 106
- Nawrot 107
- Nawrot 108
- Nawrot 110
- Nawrot 112
- Historie narożne i inne